Oprac.część 1część 2część 3część 4część 5Interpret.PlanMini
V
Nikt nie wierzył, że choroba się cofa. Z początkiem mroźnego stycznia nasilała się w jednych, nikła w innych dzielnicach. Serum Castela zaczęło przynosić skutki. Zmarł Othon.
W mieście nic się nie zmieniło, przez cały miesiąc społeczność przeżywała wzrosty i upadki optymizmu. Po 25 stycznia statystyki spadły tak nisko, że prefekt ogłosił zahamowanie choroby. Wieczorem tego dnia zapanowała w mieście radość. Tarrou zobaczył pierwszego kota od dawna i pomyślał o staruszku, który znowu będzie się cieszył. Jedną z niewielu osób smutnych z powodu spadku zachorowań był Cottrard.
Grand wrócił do zdrowia. Cottard wiele razy przychodził do Rieux, aby dowiedzieć się o dżumie, czy faktycznie ustaje? Był załamany. Kiedy szli z Tarrou, dwaj policjanci zapytali o Cottarda. Ten uciekł przed nimi w noc.
Za dwa tygodnie bramy miasta miały zostać otwarte. Matka Rieux poinformowała go o chorobie Tarrou. Zbadał go. To mogła być dżuma. Dali mu serum, ale nie izolowali. Tarrou nieco się oburzył. Opiekowali się nim na zmianę. Wieczorem Rieux rozpoznał wszystkie objawy dżumy. Chory walczył. Rano nastąpiło polepszenie, ale w południe gorączka wróciła z nową siłą. Tarrou zmarł.
Rieux dostał telegram. Żona zmarła przed ośmioma dniami.
W lutowy poranek bramy miasta zostały otwarte.
Ludzie powracali do swoich bliskich, bojąc się i martwiąc o przyszłość. Doktor chodził po mieście i zastanawiał się nad sensem tego, co się stało.
Kronika dobiega końca. Jej autorem jest doktor Bernard Rieux.
Szedł wśród tłumu ludzi wiwatujących i cieszących się. Zatrzymał go kordon policji z powodu jakiegoś strzelającego wariata. To Cottard strzelał z okna do ludzi. Wezwano posiłki i obezwładniono go, użyto też karabinu maszynowego.
Grand zaczął na nowo swoje zdanie, wyrzucił przymiotniki.
Rieux wyszedł na taras domu zmarłego starca i rozmyślał. Słyszał okrzyki radości. Wiedział to, czego nie wiedział tłum, że
„Bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie znika, że może przez dziesiątki lat być uśpiony (…) nadejdzie być może dzień, kiedy (…) dżuma obudzi swe szczury i pośle je, by umierały w szczęśliwym mieście.
Oprac.część 1część 2część 3część 4część 5Interpret.PlanMini