Oprac.część 1część 2część 3część 4część 5Interpret.PlanMini
Motto:
Jest rzeczą równie rozsądną ukazać jakiś rodzaj uwięzienia przez inny, jak ukazać coś, przez coś innego, co nie istnieje. D. Defoe
I
Narrator ujawnia się jako kronikarz wydarzeń mających miejsce w Oranie w Algierii (północna Afryka, dawna kolonia Francji) w roku 194. (dokładny rok nie jest podany, ale domyślamy się, iż chodzi o lata II wojny św., a cała powieść jest w związku z tym aluzją do wojny wywołanej narodzinami faszyzmu; albo też do tworzenia się państwa totalitarnego.
Mamy opis miasta. Nie jest ono ładne, raczej brzydkie, właściwie banalne. Mimo że jest to miasto portowe, nie ma w nim gołębi i tym się różni od innych. Ludzie żyją tam dość monotonnie, tylko soboty przeznaczają na zabawy. Spacerują po bulwarze, wysiadują na balkonach.
W Oranie życie jest bardzo szybkie i nikt nie zastanawia się nad chorobami i chorymi. Śmierć jest tu czymś niewygodnym. Znając banalność miasta, które niczym się nie wyróżnia, aż nie chce się uwierzyć, że opisana historia mogła zajść właśnie tutaj.
Rankiem 16 kwietnia doktor Bernard Rieux (główny bohater) idąc ze swego gabinetu, zobaczył po raz pierwszy martwego szczura. Dopiero na dole przypomniało mu się, iż przecież dozorca Michel nie powinien pozwalać na takie zanieczyszczenia korytarza. Dla dozorcy to skandal, podczas gdy dla Rieux sprawa była dziwna. Wrócił do domu i do żony, która leżała przed podróżą do sanatorium. Ciężko chorowała i czekała na przyjazd pielęgniarki.
Kolejnego dnia 17 kwietnia dokonał obchodu swoich pacjentów w biednych dzielnicach na krańcu miasta. Widział z auta zwłoki szczurów, naliczył ich 12. Dostał telegram, iż nazajutrz przyjeżdża jego matka. Odprowadził na stację swoją żonę i pożegnali się. Spotkał też sędziego Othona z synkiem czekających na żonę Othona.
Po południu przyjechał dziennikarz Raymond Rambert. Rieux miał udzielić mu wywiadu na temat warunków życia Arabów. Rambert miał też zrobić ankiety. Spotkał na schodach Jeana Tarrou. Rozmawiali o umierającym szczurze i pladze zwłok szczurów w innych domach.
Dnia 18 kwietnia Rieux przywiózł matkę z dworca. Polecono tego dnia służbom oczyszczania, do których zadzwonił, aby zbierano martwe szczury. W następnych dniach sytuacja pogorszyła się. Szczurów było coraz więcej.
Agencja Infdok 25. kwietnia ogłosiła, że tylko w jednym dniu zebrano i spalono 6231 szczurów. 28 kwietnia zebrano już 8000 sztuk.
Społeczność żądała radykalnych działań. Rieux spotkał swego dozorcę z pomagającym mu iść księdzem Paneloux, znanym jezuitą, który pierwszy użył określenia epidemia w odniesieniu do szczurów. Michel miał gorączkę i świszczący oddech. Rieux dostał telegram od żony, że dojechała do sanatorium. Zadzwonił Joseph Grand, pacjent, który go wzywał do sąsiada. Odciął on ze sznura samobójcę Cottarda, który prosił Rieux’a, aby tego nie zgłaszać na policji. Doktor obiecał, że nie zgłosi, ale przyjedzie do niego za parę dni. Grandowi powiedział, że złoży meldunek za dwa dni.
Wracając, Rieux słyszał od gazeciarzy, że inwazja szczurów już zakończona. Michel czuł się źle, wewnątrz zrobiły mu się jakieś czarne plamy. Doktor zadzwonił do swego kolegi Richarda, jednego z najlepszych lekarzy w mieście. Nie miał podejrzeń. Michel miał 40 stopni gorączki i ropienie.
Dnia 30 kwietnia było z dozorcą gorzej, Rieux zarządził szpital. Podczas podróży karetką pacjent zmarł.
Wzmianka o Tarrou, który przybył do tego brzydkiego miasta kilka tygodni wcześniej i zamieszkał w hotelu. Wszędzie go było widać. Robił także notatki do kroniki wypadków w Oranie. Narrator przytacza jakieś rozmowy konduktorów tramwajowych. Opowiadają o zwrotniczym Camps, który zmarł z powodu szczurów.
Tarrou z okna widział scenę, kiedy staruszek przywoływał do siebie koty, rzucał im kawałki papieru, a potem na koty celnie pluł. W następnym fragmencie dziennika Tarrou widać staruszka, który wychodzi na balkon pluć na koty, których już nie ma. Mamy w notatkach Tarrou opis Rieux: wygląda na 35 lat, średni wzrost, mocne ramiona, twarz kwadratowa z dużym nosem, wygląda na sycylijskiego chłopa. Jest lekko roztargnionym kierowcą, bo zapomina wyłączyć kierunkowskazy nawet po zakręcie.
Rieux rozmawiał z Richardem o gorączce pachwinowej. Niektórzy pacjenci umierają szybko, inni po trzech dniach. Doktor zebrał informacje o zgonie w ten sam sposób 24. pacjentów i zadzwonił do Richarda, aby podzielić się wnioskiem, że należy chorych izolować. Ten odpowiedział, iż na razie nie widzi takiej potrzeby. Wszystko zależało od prefekta.
Grand opowiadał o Cottardzie, który czuł się dobrze. Przed próbą samobójczą prosił go o czerwoną kredę, aby na ścianie przed drzwiami napisać o swoim zamiarze. Komisarz chciał zobaczyć Cottarda, ale Rieux uważał, iż na to za wcześnie.
Po powrocie do domu wzywano go natychmiast do wielu pacjentów. Doradzał telefonicznie rozcinanie na krzyż wrzodów. Chorzy krwawili, leżąc na nieprzytomnie, mieli opuchliznę, plamy na brzuchu, umierali w smrodzie.
Rieux spotkał się z Castelem, starszym kolegą lekarzem. Castel pamiętał tę chorobę z Chin i Paryża. Rieux wie, że to dżuma, która teoretycznie miała zginąć w Europie.
Trzydzieści dżum znanych historii dało 100 milionów ofiar łącznie. Te dane przypominał sobie Rieux.
Patrząc na morze, przypominał sobie dżumę w starożytnej Grecji, kiedy nad brzegami morza tworzono wielkie stosy z ofiar choroby. Przerażała go ta myśl.
Przyszedł Joseph Grand, urzędnik merostwa. Przyniósł doktorowi statystyki zgonów. 11. zmarłych w ciągu 48 godzin.
Charakterystyka Granda: kupował za duże ubrania, nie miał górnych zębów, krok seminarzysty, był skromnym, ale ważnym urzędnikiem sprawdzającym stan natrysków, zbierał dane podatkowe, melancholijny uśmiech. Przed 20 laty obiecano mu awans, ale nie doczekał się. Nie potrafił też napisać odwołania i skargi. Był dobrym człowiekiem. Rieux dowiedział się, że Grand pisze książkę.
Narada w merostwie. Bernard kolejnego dnia zwołał naradę komisji sanitarnej w merostwie. Richard przekonywał, iż to fałszywy alarm. Castel powiedział, że departament nie ma serum. To Castel pierwszy użył nazwy dżuma, czym wprawił wszystkich poza Rieux w zakłopotanie. Prefekt rzucił się do drzwi, by sprawdzić, czy wiadomość ta nie przeszła na korytarz. Castel mówił o gorączce tyfoidalnej, dymienicy i towarzyszących jej wymiotach.
Opis choroby. Mikrob potrafi w ciągu 3 dni powiększyć 4-krotnie śledzionę, gruczoł krokowy do wielkości pomarańczy, zabija w 48 godzin- referował Rieux. Nie jest istotne, jak nazywa się choroba, ważne, by nie zabić połowy miasta. Nie chcąc doprowadzić do paniki, postanowili działać tak, jakby to była dżuma bez wyjawiania nazwy. Rieux wyszedł zdenerwowany i zmartwiony.
Następnego dnia mówiono o tym w tv, ale w łagodnej formie. Prefekt ogłosił wprowadzenie pewnych środków prewencyjnych i ludzie powinni się dostosować.
Rieux zobaczył plakat, tłumaczący zasady higieny i dezynfekcji pokojów osób chorych, sposób informowania lekarzy o chorobie, przygotowanych salach w miejskich przychodniach.
Od Granda doktor dowiedział się, że w przeddzień zmarło 200 osób.
Poszli do Cottarda. Zmienił się, był grzeczny. Motto Cottarda „Wielcy zawsze zjadają małych”. Poprosił, aby Grand wysłał jego siostrze 200 franków, zawsze wysyłał 100. Cottard zapytał, czy Grand pisze książkę? Zapytał doktora, czy weźmie go do szpitala, jeśli zachoruje? Tak.
Następnego dnia Infdok ogłosił, że zgłosiło się 30 chorych. W ciągu 3 dni pawilony szpitalne były pełne.
Zmarłe szczury pozostawiły po sobie setki tysięcy pcheł. Zadzwonił do prefekta z ostrzeżeniem rozszerzenia się choroby.
Oprac.część 1część 2część 3część 4część 5Interpret.PlanMini