Oprac.Rozdziały 1-2Rozdziały 3-5Rozdziały 6-9Rozdziały 10-12Rozdziały 13-14PlanMiniInterp.
Rozdział 1 Porwanie
Bohaterem powieści jest Józio Kowalski, trzydziestoletni mężczyzna, który czuje się niedojrzały, ponieważ wszyscy w rodzinie uważają go za dziecko. Są wobec niego nadopiekuńczy, szczególnie ciotki.
Powieść zaczyna wspomnienie snu. Józio budzi się we wtorkowy ranek. Śniło mu się, że miał 16 lat i bawił się koło młyna. Czas jednak minął, bowiem teraz ma 14 lat więcej, potrafi grać w brydża i lubi włóczyć się po kawiarniach. Jego koledzy dawno ustatkowali się, a on jakoś nie potrafi podjąć ważnych życiowych decyzji. Wspomina swoją pierwszą powieść „Pamiętnik z okresu dojrzewania”. Napisanie jej sprawiło mu radość i wydawało się osiągnięciem na miarę życia.
W trakcie rozmyślań zobaczył kogoś przy piecu. Był to jego sobowtór. Przestraszył się tego przewidzenia. Z trudem próbował wstać, a gdy się wyspał, służąca przyniosła mu śniadanie. Dość nieoczekiwanie przybył do jego domu profesor Pimko.
Zaczął odpytywać go, jak gdyby Józio był uczniem, a potem nakazał mu, aby się ubrał i poszedł nim do szkoły, w której dyrektorem jest pan Piórkowski. Oświadczył, że zabiera go do szóstej klasy. Jest w niej miejsce na jeszcze jednego ucznia i Józio powinien nadrobić braki edukacyjne.
W drodze do szkoły Pimkę napadł pies i rzucił się mu do nogawki. Nie zrobił mu jednak żadnej krzywdy.
Rozdział 2 Uwięzienie i dalsze zdrabnianie
Klasa szósta była podzielona na dwie grupy: zbuntowanych „chłopaków” na czele z Miętusem i grzecznych „chłopiąt” pod wodzą Syfona. Józio był obecny na języku polskim z prof. Bladaczką. Podczas dużej przerwy matki obserwowały swoich synów spacerujących po placu niczym niemowlęta. Józio stał się gimnazjalistą i udawał piętnastolatka, z kolei Pimko okazał się być wizytatorem.
W rozmowie Pimki z kulawym profesorem, którego nazwiska nie znamy, Pimko wypytywał o zachowanie młodzieży. Następnie obiecał mu zajęcie się młodzieżą, aby wykrzesać z nich większą „świeżość”. Gdy pozostał sam, schował się za drzewo i uważnie analizował zachowanie się uczniów.
Józio podszedł wraz z nieznajomym profesorem do kolegów i próbował się jakoś wytłumaczyć, bo przecież wszyscy widzieli, że nie jest 15-latkiem. Nikt jednak nie chciał słuchać jego tłumaczeń. Jeden z kolegów krzyknął, przedstawiając Józia jako nowego kolegę i wspólnie podeszli do Pimki. Uwagę narratora powieści przykuły wyrazy i język młodzieży, ponieważ starali się dodawać łacińskie końcówki do rzeczowników, ponadto wciąż pojawiały się określenia narządów płciowych. Gdy byli blisko wizytatora Pimki, ten rzucił im karteczkę z zapisanym tekstem:
„Na zasadzie moich obserwacji, przeprowadzonych w szkole X podczas wielkiej pauzy, stwierdzam, że młodzież męska niewinna jest! Takie jest moje najgłębsze przekonanie. Dowodem tego – wygląd uczniów oraz ich niewinne rozmowy tudzież ich niewinne i przemiłe pupy. T. Pimko 29. IX. 193… Warszawa”.
Zawrzało we krwi szczególnie tym uczniom, którzy czuli się dojrzali. Niewinność kojarzy się bowiem z nieświadomością seksualną, niedojrzałością płciową. Chłopcy obrazili się na taki sposób myślenia o nich. Z kolei „przemiłe pupy” z listu Pimki to mogło źle się kojarzyć, również z niedojrzałością i zbytnią delikatnością, wręcz ze zniewieścieniem.
Delikatność mogła dotyczyć ruchów, jakie człowiek wykonuje i też języka, słownictwa używanego przez gimnazjalistów. Od słowa „pupa” Gombrowicz – narrator utworzył czasownik „upupiać” – oznacza on udziecinnienie kogoś. To poważna obraza dla dojrzałych, czujących się mężczyznami chłopaków.
Oburzeni podawali różne przykłady swojej dojrzałości, między innymi fakty, że już chodzą na kobiety, przekleństwa słowne, a niektórzy rysowali różne wyzwiska na płocie. Wówczas Józio poznał łobuza, najbardziej wulgarnego Miętusa. Wyrył on na drzewie, za którym stał Pimko czteroliterowy wyraz – domyślamy się, iż był to wyraz „dupa” – co bardzo rozweseliło wszystkich zebranych. Zza drzewa wyszedł Pimko i oświadczył, że nie wierzy w ich wulgarność, bo pewnie nie znają wyrazów zasłyszanych u służących i poszedł do kancelarii. Zdenerwowało to Miętusa, a Pylaszczkiewicz zwany Syfonem stwierdził, iż niewinność to jest zaleta a nie wada. Stronnicy Miętusa stwierdzili, iż Syfon powinien dać się uświadomić. To doprowadziło do wielkiej kłótni. Młodzież podzieliła się na dwa stronnictwa. Tylko Kopyrda nie należał do żadnej grupy. Józio, który podsłuchiwał chłopców, usłyszał, że zamierzali uświadomić Syfona „na siłę”. Myzdral z kolegą podeszli do płotu i drutem atakowali stojące i podglądające mlodzież matki. Jednej uszkodzili oko.
Miętus z Myzdralem i innymi kolegami planowali porwać Syfona i przygotowali sznurek do związania go. Następnie widzimy Pimkę, który przyszedł po Józia, aby przedstawić go dyrektorowi. Gdy razem wracali za uchylonymi drzwiami pokoju nauczycielskiego siedziało „ciało pedagogiczne”. Byli to profesorowie przypominający raczej manekiny niż ludzi, byli ubrani na czarno i wiekowi. Pimko ucałował Józia i kazał mu udać się do klasy na lekcję. Miał dla niego poszukać stancji i przyjść po lekcjach.
Józio poszedł do klasy. Uczniowie zajmowali miejsca w ławkach. Pojawił się Bladaczka – nauczyciel określany tak z powodu bladej cery. W klasie nadal panował straszny hałas. Uczniowie nie zwracali na niego uwagi. Gdy rozpoczął lekcję, wyrazili chęć skorzystania z toalety. Tylko Syfon wyjął podręczniki i zeszyty. Siedmiu uczniów pokazało Bladaczce zaświadczenia, na których były wypisane powody, z jakich nie przygotowali się do zajęć. Jeden cierpiał na drgawki, drugi konwulsję, kolejni na wysypkę… Profesor kazał im usiąść w ławkach i prosił o spokój i przygotowanie do zajęć, tłumacząc, że nie uwzględni sfałszowanych świadectw. Apelował do nich, prosił o spokój, w przeciwnym razie będzie miał nieprzyjemności, gdy pojawi się wizytator Pimko. W zasadzie Bladaczka chce ich przygotować na wizytację lekcji z podpowiedzią, jakie będą jego pytania i jak należy na nie odpowiadać.
Nikt z uczniów jednak nie chciał zainteresować się lekcją, poza Syfonem. Miła ona dotyczyć twórczości Słowackiego. Miał im zadać pytanie „o wartości zawarte w poezji Słowackiego i dlaczego ona zachwyca?” Wymienił utwory poety, między innymi „W Szwajcarii”, „Król Duch”, „Balladyna” i „Lilię Wenedę”. Na postawione pytanie sam odpowiedział: „Dlatego, panowie, że Słowacki wielkim poetą był!”. Poprosił Gałkiewicza o powtórzenie, ale ten wstał i odpowiedział nieco ze strachem, że poezja ta go wcale nie zachwyca, nikogo nie zachwyca, a wszyscy czytają tylko dlatego, bo nauczyciel każe. To doprowadziło do paniki i nerwów Bladaczkę. Przeraził się, że takie opinie wypowiedziane przy wizytatorze mogą zakończyć jego karierę w szkole, na czym ucierpi cała rodzina. Poprosił więc, aby Pylaszczkiewicz wyrecytował fragment dzieła Słowackiego. Syfon wstał i recytował, zapadła początkowo cisza, ale później okazało się, iż nikt nie słucha tej recytacji. Jedni ziewali, inni dłubali w ławce scyzorykiem, Myzdral się wiercił, inni dłubali przy guzikach marynarek.
Józio pomyślał, że powinien stamtąd jak najszybciej uciekać. Tylko Kopyrda wyglądał na normalnego, chociaż patrzył na wszystkich z wyższością.
Oprac.Rozdziały 1-2Rozdziały 3-5Rozdziały 6-9Rozdziały 10-12Rozdziały 13-14PlanMiniInterp.