Oprac.Część 1Część 2Część 3Część 4Część 5Część 6Część 7Część 8Część 9Część 10Interp./Char.
Edelman i jego przyjaciele z ŻOB-u (Żydowskiej Organizacji Bojowej) chcieli umierać publicznie, na oczach świata. Ponieważ ludzkość uznała śmierć z bronią w ręku za bardziej honorową, dlatego i oni podjęli decyzję o powstaniu. Chcieli umierać z godnością, nie czekać aż przyjdą ich zarżnąć. Chodziło o ich wybór rodzaju śmierci.
Tym wywiadem…
Pierwszy wywiad z Edelmanem narobił zamieszania na całym świecie. Szczególne oburzenie wywołał fakt wspomnienia Anielewicza, kiedy to domalowywał rybom czerwone skrzela, aby wyglądały na świeże. Matka Anielewicza handlowała nimi. Odezwał się też do niego w latach 60-tych pewien niemiecki żołnierz, był w getcie podczas powstania w oddziałach Wehrmachtu. Nikt w USA nie chciał wierzyć w jego słowa o powstaniu, jak nie chciano wierzyć w okresie okupacji specjalnym relacjom kuriera „Wacława”.
Nie wierzono w te setki tysięcy pomordowanych i palonych Żydów, aż delegacje działaczy udawały się do prezydenta, aby rozwiał ich wątpliwości. W różnych częściach świata często inaczej tłumaczono jego słowa. Tłumaczenia odzierały prawdę z powagi i dramatyzmu. Szczególnie musieli uważać podczas rozmowy o komendancie Anielewiczu, aby nie pozbawić go szlachetności i heroizmu.
Któregoś roku przyjechał do Polski literat S. z Ameryki i namawiał Edelmana, aby powiększyć liczbę powstańców do 500, nie rozumiał postawy Marka. Dla niego już teraz ta kwestia była bez znaczenia, ale mówił prawdę o liczbie powstańców, a było ich 220. Po wyjściu z getta miał opowiedzieć towarzyszom partyjnym o powstaniu. Niestety, nie potrafił krzyczeć, nie umiał robić z siebie bohatera. Zatem nie nadawał się do mówienia i milczenie przerwał dopiero po 30 latach. Żałowano, że to zrobił. Był jedynym z żyjących zastępców komendanta i dowódcy. Mówił, iż mogli więcej Niemców zabić i ocalić więcej braci, lecz nie byli dobrze wyszkoleni, a Niemcy dobrze umieli się bić.
Na spotkanie…
Marek jechał na spotkanie z członkami partii. Po raz pierwszy od wyjścia z getta podróżował tramwajem. Wydawało mu się, iż jest strasznie brzydkim Żydem, a dookoła niego ładni, jaśni ludzie. Na spotkaniu jakaś pani opowiadała o Krahelowej, która pozowała do rzeźby syrenki, była piękną blondynką, poetką. Zginęła podczas powstania, napisała piosenkę “Hej chłopcy, bagnet na broń”, następnie poszła na akcję i zginęła na działce w słonecznikach.
W getcie wielu ludzi w szpitalu jadło owies na wodzie lub coś ze śmietnika. Personel miał przydział pół litra zupy i dwóch deka chleba na osobę. Rywka Urman z głodu ugryzła zwłoki swego syna, 12-letniego Berka. Policja spisała protokół. Chudesa Borensztajn wyrzuciła zwłoki swego dziecka na ulicę, ponieważ nie miała na pogrzeb. Któregoś dnia przywieziono zupę dla dzieci, potrzeba było policji, bo dorośli rzucili się na wóz z zupą.
Lekarze w getcie prowadzili badania nad głodem. Badali mechanizm śmierci głodowej. Niestety, rozpoczęła się likwidacja getta i nie mogli dokończyć badań.
Oprac.Część 1Część 2Część 3Część 4Część 5Część 6Część 7Część 8Część 9Część 10Interp./Char.