Streszczenie opowiadania Artura Oppmana, Legendy warszawskie: “Złota kaczka”
Zobacz informacje o epoce Młoda Polska i biografię autora w Wikipedii.
tekst | streszczenie |
---|---|
IBył sobie szewczyk warszawski. Nazywał się Lutek. Dobre było chłopczysko, wesołe, pracowite, ale biedne, jak ta mysz kościelna. Pracował ci on u majstra jednego, u majstra na Starym Mieście. Ale cóż? Majster, jak majster, grosz zbierał do grosza, z groszy ciułał talary i czerwońce, a u chłopaka bieda, aż piszczy. IIWieczór spadł na gwarną Warszawę, gwiaździsty, ciepły, czerwcowy. Na ulicy ludzi jak mrowia. Panienki takie śliczne spacerują, a przy nich kawaleria, młodzi panowie, a głównie – wojskowi. Przy mdłym światełku świeczki łojowej, którą trzymał w ręku, obaczył Lutek owo jeziorko, – a na nim – Boże drogi! prawdę mówił szewc Kuternoga: złota kaczka pływa, piórkami szeleści. IIINazajutrz dzień od rana samego puszcza się Lutek na miasto. Co tu robić najsampierw – myśli sobie – chyba się odziać, jak panicz. No, dobrze! racja! Poszedł na Świętojerską, do sklepów z odzieżą, kupił sobie kapelusz, ubranie, paletot. Szyk! Prawdziwy hrabia! Je, je, aż mu się uszy trzęsą. Najadł się tak, że mu chyba na trzy dni wystarczy. Wydajże tu sto dukatów, bądź mądry! Ano trudno! Trza jakości ten pieniądz wydać. Pomyślimy! Sypie ci Lutek na wycieczkę za miasto. Pojechał końmi do Wilanowa. Bryczkę wynajął na poczcie, koni czwórka, pocztylion gra na trąbce. Uciecha. Przyjechał. Dał dukata odźwiernemu przy parku. Chodzi po ogrodzie. Napatrzył się, południe już minęło. Pora powracać! I znów jest w Warszawie. Co zrobić? Gdzie wydać pieniądze, boć wydał niespełna pięć dukatów? Spojrzał. Afisz na rogu: Teatr Narodowy. Nie ma co! Chodźmy do teatru. W teatrze zabawił się setnie. Nie był w nim nigdy. Bo i skądże? Rzecz droga: miejsce dwa złote. Wyśmiał się, ucieszył, wychodzi. Późna już pora. Czasu do wydania pieniędzy niewiele, a Bóg świadkiem – nie wie Lutek, co z nimi zrobić? Idzie, rozmyśla. A gdy tak idzie, na rogu zaułka starzec stoi zgarbiony. – Panie – powiada – drugi dzień mija, gdy nic w ustach nie miałem. Starym żołnierz, paniczu, pod Somosierrą byłem, pod Smoleńskiem, pod Moskwą, przy księciu Józefie pod Lipskiem – poratuj mnie! Pojrzy Lutek na starca: inwalida bez ręki, a na piersiach błyszczą mu wstążeczki orderowe: Legia honorowa i Virtuti militari. Sięgnął do kieszeni, wyciągnął garść złota, dał starcowi. – Bóg–że ci zapłać, paniczu! Bóg ci zapłać! Będziesz szczęśliwy i bogaty! Powrócił Lutek do domu rad i wesół. Ocknął się rankiem bez grosza w kieszeni. Wydał na siebie z dziesięć dukatów, a resztę oddał starcowi, ale też od tego czasu wiodło mu się, jak nigdy. Wyzwolił się wrychle na czeladnika, niebawem majstrem został, ożenił się z panienką piękną i zacną, dzieci wychował – i żył długie lata w zdrowiu, w dostatku i w szczęściu. A o złotej kaczce słuch zaginął. I dzięki Bogu! Bo zła to musiała być boginka, kiedy za warunek stawiała: sobie, nie komu! Nie tak! Nie tak myśleć i czuć po polsku trzeba! My rządzimy się inaczej: naprzód biednemu, potem sobie! |
Część IBył sobie chłopiec o imieniu Lutek (zdrobnienie od imienia Lutosław), który uczył się zawodu szewca. Pracował na Starym Mieście w Warszawie u mistrza słynącego ze skąpstwa. Zarabiał dość dobrze i chował pieniądze, oszczędzając na chłopcu, karmiąc go ziemniakami i zupą przypominającą raczej wodę. Podobnie skąpił na jego ubranie i posłanie. Gdy Lutek upominał się o lepsze traktowanie, słyszał, że kiedyś będzie lepiej. Mijały jednak lata i nic się nie zmieniało. Chłopiec zastanawiał się czy nie uciec do wojska? Marzył, że zostanie żołnierzem i będzie służył u Napoleona, gdzie zrobi szybko karierę. Któreś dnia odwiedził kolegę z pracy, który zdał egzamin na czeladnika i mógł pracować w swoim warsztacie. Zaprosił go na kolację, gdzie byli także inni goście. Usłyszał wówczas warszawską legendę. Opowiedział ją jeden starszy szewc nazwany kuternogą, bo był kulawy. Legenda mówiła, iż na ulicy Ordynackiej w podziemiach zamku są ukryte wielkie skarby. Pilnuje jej księżniczka zaklęta w kaczkę. Kto ją złapie – przydybie, przyłapie – ten zostanie bogaczem. Lutek zapamiętał tę opowieść. Do nocy świętojańskiej, kiedy miała pokazać się kaczka, zostało tylko trzy dni. Część IIBył piękny czerwcowy dzień, kiedy Lutek wyruszył na ulicę Ordynacką i zszedł do podziemia. Szedł w w ciemnościach z piętnaście minut, docierając do małego podziemnego jeziorka. Pływała po nim złota kaczka. Chłopiec zawoła do niej tak, jak to się robi, używając wykrzyknika: “Taś, taś…” Kaczka zamieniła się w piękną pannę. Zapytała chłopca, czego od niej chce? Powiedział, że spełni jej życzenie. Księżniczka dała Lutkowi 100 dukatów – złotych monet z nakazem, aby wydał je do końca kolejnego dnia wyłącznie na własne potrzeby. Nie wolno mu było nikomu ich dać. Chłopiec ucieszył się, bo zaplanował, że wyda je na jedzenie i zabawę. Przystał na warunek uzyskania wielkich skarbów za wypełnienie woli księżniczki. Na pożegnanie panna jakby złowrogo się uśmiechnęła i Lutek poszedł na Stare Miasto. Część IIIKolejnego dnia Lutek wyruszył do miasta wydać pieniądze. Kupił sobie piękne ubranie i zastanawiał się, na co wydać resztę pieniędzy. Wstąpił do gospody i najadł się za dwa złote i 10 groszy napiwku. Nadal zostało mu mnóstwo pieniędzy. Wyruszył w podróż wynajętą bryczką do Wilanowa. Było południe, kiedy wrócił do Warszawy, wydając zaledwie pić dukatów. Poszedł do teatru, ale cena biletu była za niska. Na rogu spotkał weterana wojennego, który żebrał o datek. Wyjął z kieszeni garść dukatów i dał mu. Wówczas stałą się rzecz dziwna. Zagrzmiało i pokazała się księżniczka. Powiedziała Lutkowi, że nie dotrzymał umowy, nie mógł rozdawać pieniędzy i zniknęła. Chłopiec zobaczył wtedy żebraka, któremu wcześniej dał pieniądze. Mówił on do szewczyka, iż w życiu najważniejsza jest praca a darmowe pieniądze nikogo nie uszczęśliwiają. Gdy rano się obudził, nie miał żadnych pieniędzy. Los jednak uśmiechał się do niego. Szybko zdał egzamin na czeladnika, został majstrem, ożenił się z piękną dziewczyną i wychował dzieci. Nikt później nie widział kaczki, gdzieś zniknęła. Nie była dobra, ponieważ źle uczyła ludzi. Nie pozwalała rozdawać pieniędzy innym potrzebującym. To nie była postawa godna naśladowania. Musimy opiekować się biednymi, a wówczas Bóg i nam pomoże w codziennej pracy.
PLAN: dodając do powyższych zdań na początku punkty, uzyskasz plan legendy. |
Interpretacja
Bajka, legenda o złotej kaczce, posiada przesłanie. Jest nim wychowanie w poczuciu wartości pracy. Podmiot wierzy, że dzięki niej można osiągnąć sukces.
Drugim przesłaniem legendy jest obowiązek pomagania biednym, którym w życiu się nie powiodło.
Trzecim wnioskiem i nauką jest nakaz cierpliwości. Lutek ciężko pracował i żył w nędzy. Bardzo się niecierpliwił, bo chciał “JUŻ, NATYCHMIAST!” dobrze zarabiać i cieszyć się życiem, zabawami, na jakie nie było go stać. Spotkanie z kaczką i piękną księżniczką nauczyło go skromności wymagań, jakie stawiamy życiu.
Zwykle w bajkach księżniczki symbolizowały dobro. Tutaj autor zmienił ten zwyczaj – motyw literacki. Bohaterka musiała odejść w zapomnienie, gdyż wpajała ludziom zło, zakazując dzielenia się bogactwem z innymi.
Złe księżniczki w bajkach nazywamy… czarownicami?