Oprac.R. 1-2 R. 3-6R. 7R. 8-10 Interp.TESTKafka i szczęście
ROZDZIADodaj nowyŁ VIII Kupiec Block – K. wypowiada adwokatowi
Pewnego dnia a raczej wieczora, gdyż pracował do 22.00 K. pojechał do adwokata, aby wymówić mu pracę. Otworzył mu mały człowiek z długą brodą. Leni biegła gdzieś za jego plecami i schowała się. Szli obaj ze świecą. Mężczyzna przedstawił się. Nazywał się Block, był kupcem i klientem adwokata. K. rozpytywał czy nie jest kochankiem Leni? Zaprzeczył. Zatrzymali się przed obrazem sędziego. K. zapytał, czy to wysoki sędzia? Block potwierdził. K. przyłapał go na kłamstwie, bo ów sędzia był najniższym, więc Block w ogóle nie znał sędziów.
Poszli razem do kuchni, gdzie Leni gotowała zupę. Chciała całować się z K., lecz on odmawiał jej. Poprosił, by najpierw adwokatowi zaniosła zupę, by nabrał sił przed rozmową z nim. Kiedy ona wyszła, rozmawiał z Blockiem. Dowiedział się, iż Huld pracuje dla niego od 20 lat, a w procesie broni go ponad 5. Zdradza mu tajemnicę, iż poza Huldem ma jeszcze 5 innych adwokatów i pertraktuje z szóstym. Wszystko po to, aby nie przegrać procesu. Sam nie jest w stanie bronić się sam, bo siedzenie w sądzie zabiera sporo życia. Niemal codziennie bywa w kancelarii i raz widział K. Niektórzy mówili, że po ustach K. można poznać, iż niedługo będzie zasądzony. To przesądy, wielokrotnie obalane, ale w środowisku oskarżonych to normalne opowieści.
Block na początku miał tylko jednego adwokata, ale nie był z niego zadowolony. Pisał samodzielnie wnioski i podania, w większości niepotrzebne. Nalegał na Hulda, aby złożyć podanie o proces główny. Nikt jednak nie może wpłynąć na termin takiej rozprawy. Zatrudnił później innych adwokatów i oni także nie mogli nic zrobić w tym zakresie. Huld na siebie i swoich kolegów mówił „wielcy adwokaci”, na pokątnych mawiał, że są godni pogardy. Weszła Leni i K. poszedł do adwokata. Dogonił go Block, któremu obiecał zdradzić tajemnicę w zamian za tajemnicę o procesie kupca. Teraz powiedział, że idzie zwolnić adwokata. Block przeraził się.
K. wszedł do pokoju Leni, gdzie był Huld. Rozpoczęli rozmowę. Mecenas zauważył zachowanie Leni. Zdradził, iż dziewczyna uważa każdego oskarżonego za pięknego i z każdym chce się kochać. On też uważa, iż oskarżeni mają wyciśnięte piętno procesu na twarzy i są piękniejsi.
K. oświadczył, iż przyszedł wymówić mu pracę. Adwokat chciał to przedyskutować. K. uważał to za zbyteczne. Kiedy Huld powiedział o sympatii do K., ten uznał za stosowne, by szerzej wyjaśnić, dlaczego rezygnuje z usług. Dlatego, że od czasu przejęcia sprawy przez Hulda sprawa utknęła w miejscu. Mecenas tłumaczy się, że dla niego to normalne, wiele razy na tym poziomie procesu klienci rezygnują z jego usług. Opowiadał o dawnych latach, kiedy miał wielką kancelarię i kilku pomocników. Zrezygnował jednak z tego dla dobra klientów. Nadmiar spraw obniżał poziom usług prawniczych. K. nie chciał już rozmawiać. Wówczas adwokat wezwał Blocka, aby pokazać K., jaki kierunek może obrać jego proces.
Rozmowa z Blockiem przebiegała na zasadzie rozmowy pana z psem. W pewnym momencie kupiec wręcz padał na kolana, aby dowiedzieć się prawdy od Hulda. Ten rozmawiał bowiem z trzecim sędzią, swoim przyjacielem i rozmowę skierował na Blocka. Kupiec nagle zwrócił się przeciwko K., który zdziwił się, iż Block pada na czworaka przed adwokatem. Ten uzasadnił ruch przeciwko bezruchowi, w jakim trwa K. i nie życzy sobie, by ten go obrażał. Huld grał z Blockiem na czas i upokarzał go milczeniem. Józefowi wydało się, iż mężczyźni grają przed nim wcześniej odgrywane i wyuczone role.
Block prosił Leni o łaskę wstawienia się za nim u Hulda. Przypominał nie klienta, ale psa. Gdyby adwokat kazał mu wejść pod łóżko i szczekać, wszedłby. Huld rozpytywał Leni o rozkład dnia kupca. Opowiadała mu tak, jakby go nie było w tym samym pokoju.
Wreszcie opowiedział słowa sędziego. Jego zdaniem mecenas daje się wykorzystywać Blockowi. Adwokat chwalił gorliwość i zaangażowanie Blocka, ale sędzia powiedział, iż być może sprawa Blocka nie została jeszcze rozpoczęta? Huld tłumaczył w kilku zdaniach sens słów sędziego. Mógł być całkiem inny niż sens ogólny, mecenas pocieszał kupca.
(W ostatnim zdaniu rozdziału mamy informację, iż nie został on zakończony jeszcze przez autora.)
ROZDZIAŁ IX W katedrze
Interpretacją tego rozdziału zajmuje się artykuł: Kafka i szczęście
K. podejrzewał, że dyrekcja zleca mu różne zadania poza bankiem, by sprawdzać jego biuro i dokumentację. Pewnego razu zlecono mu właśnie opiekę nad Włochem, klientem banku, którego miał oprowadzać po muzeach. Najpierw rozmawiali z Włochem i dyrektorem, potem gość zapragnął zwiedzić jedynie katedrę i umówił się z K. na 10.00. Przed wyjazdem na spotkanie zadzwoniła do niego Leni. Nie mógł z nią rozmawiać długo i wspomniał o wizycie w katedrze, na to ona odrzekła, iż „oni go szczują”.
Kiedy K. przybył do katedry, Włocha nie było. Obchodził katedrę, aby poszukiwać gościa. Nie znalazłszy go, wszedł do wewnątrz. Widział księdza przy balustradzie i nie zamierzał mu przeszkadzać. Siedział przez chwilę w ławce, potem jednak miał zamiar wyjść z kościoła, gdy usłyszał głos wołający jego imię: „Józefie K.!”. Ksiądz stał na ambonie i wypytywał go, kim jest. Kazał odłożyć mu wszystkie rzeczy i słuchać. Okazał się być kapelanem więziennym i musiał z K. odbyć rozmowę.
Ksiądz najpierw z ambony, potem z bliska rozmawia z K. o procesie. Niestety, nie ma dobrych wiadomości, proces nie zmierza w dobrym kierunku. K. tłumaczy, iż szuka jeszcze pomocy, możliwości, są kobiety mogące mu pomóc. Sędziowie bardzo lubią kobiety i dla nich są gotowi zrobić wszystko. Ksiądz pyta, czy K. nie widzi poza 2 metry od siebie. Ten nie rozumie. Milczą. Ksiądz opowiada mu przypowieść o pewnym człowieku ze wsi i pomyłce prawa.
Pewnego razu człowiek ze wsi przychodzi do odźwiernego i prosi o prawo. Ten nie pozwala mu wejść. Mimo wszystko, ponieważ prawa brama była otwarta, chłop chce wejść. Odźwierny mówi, iż sam jest potężny, a dalej przy każdym wejściu do sali stoi odźwierny i im głębiej, tym potężniejszy. Na trzeciego z kolei sam nie może nawet patrzeć. Prawo powinno być każdemu dostępne. Przybysz siada przed drzwiami i czeka na decyzję. Mijają dni i lata. Życie przybysza dobiega końca. Zadawał przez cały czas wiele pytań i na koniec także przywołuje odźwiernego do siebie. Przez całe życie nie zauważył, by ktoś jeszcze chciał wejść tymi drzwiami. Odźwierny tłumaczy, że to były drzwi tylko dla niego i teraz zostaną zamknięte.
K. jest zdumiony, uważa, że człowiek z opowieści został oszukany. Nie powiedział mu bowiem prawdy wcześniej. Ksiądz odpowiada, iż odźwierny wyraźnie powiedział na początku: „Nie możesz wejść teraz”. Jest tam ukryta aluzja do możliwości wejścia człowieka później, ale nigdy potem nie zadał takiego pytania. Przed śmiercią było już za późno. Odźwierny zachował się godnie. Przyjmował nawet łapówki od chłopa, aby ten nie pomyślał tylko, iż jakąś formę możliwości zaniedbał.
Ksiądz rozważa zachowanie odźwiernego i jego relację z człowiekiem ze wsi. Z jednej strony jest on tylko odźwiernym i został postawiony ponad człowiekiem szukającym prawa. Z drugiej strony wie mniej niż on, nie szuka prawa, nie wie, co jest wewnątrz, być może został mianowany odźwiernym przez głos. Człowiek przyszedł do niego z własnej woli, a on był sługą przypisanym tylko jemu. Chłop mógł odejść wg życzenia, lecz całe życie spędził pod bramą na rozmowach z odźwiernym i nikt go do tego nie zmuszał. K. sądzi, że obaj zostali oszukani, gdyż odźwierny był nieświadomy swojej roli. Zdaniem księdza był on sługą prawa i wyprzedził chłopa. Wątpić w niego oznacza wątpienie wobec prawa.
K. idzie z księdzem. Dowiaduje się, iż jest on w służbie sądu. K. musi wracać do banku. Ksiądz nie powstrzymuje go, wskazuje jedynie drogę.
ROZDZIAŁ X Koniec
W przeddzień jego 31 urodzin około 21.00 przyszli po niego dwaj tłuści panowie w żakietach. Prowadzili go drogą w twardym uścisku. W pewnym momencie K. uznał, iż nie będzie szedł i stawi im opór, siły nie będą mu później już potrzebne. Z daleka widział kobietę podobną do panny Bürnster. Ruszył z milczącymi panami, których w duchu uważał za tenorów z jakiegoś teatru.
Był wdzięczny, iż pozwolono mu odchodzić po rocznym procesie ze świadomością tego, co miało się stać. Zatrzymali się na moście, patrząc na alejki, którymi kiedyś spacerował K. W ten sposób doszli za miasto, raz idąc szybciej, biegnąć czy zwalniając wg życzenia K. Doszli do kamieniołomów za miastem. Zdjęli mu surdut i kamizelkę. Zaczęli układać K. tak, aby głowę złożyć na kamieniu. Nie mogli sobie z tym poradzić. W końcu ułożył się sam w jakiś nienaturalnej pozie. Wówczas jeden z nich wyjął spod kamizelki obustronny nóż i zaczęli w świetle księżyca podawać go sobie. K. uznał, iż powinien zabrać im nóż i samemu przebić sobie serce.
KONIEC
INTERPRETACJA
Jest wiele interpretacji dzieła. Jednym może być prawda, iż „Proces” to powieść parabola, przypowieść o człowieku. Za życia zmaga się z przeciwnościami losu i szuka jego sensu. Nie odnajduje go jednak lub robi to tuż przed śmiercią, kiedy jest za późno na radość z życia. Kolejną interpretacją może być uznanie powieści za dzieło polityczne o zniewoleniu człowieka przez system totalitarny. Podporządkowanie go, osaczanie w każdej codziennej sytuacji, skazanie na niepewność, odmówienie prawa do obroni, poniżenie i ignorowanie praw człowieka – to niektóre cechy owego systemu. „Proces” jest też analizowany pod kątem jako gatunek operujący absurdem. Oznacza to, iż przedstawiana sytuacja jest bezsensowna i nielogiczna. Przykładem jest postawienie Józefa K. w stan oskarżenia bez postawienia mu zarzutów. W związku z tym nie potrafi się bronić i jest z góry skazany na przegraną. Ponadto może być to powieść o samotności i alienacji człowieka, który nie odnalazł w życiu szczęścia. Wszyscy dokoła K. pędzą normalne życie, a jednocześnie służą tajemniczemu sądowi, stanowiąc zabawki w jego rękach. Z tego powodu bohater jest bardzo samotny, a stan jego strachu pogłębia się. Inna z interpretacji dotyczy ukazania człowieka nieuleczalnie chorego, który nie może pogodzić się ze swoim losem, w młodym wieku musi umrzeć. Taki los właśnie spotkał Kafkę umierającego na suchoty – gruźlicę, za jego czasów chorobę niosącą ze sobą wyrok – tajemniczego w powieści sądu?
MINI CHARAKTERYSTYKA
Józef K. – (30l.) prokurent, wyższy urzędnik bankowy, solidny, pracowity, uczciwy, odważny, rzetelny, zarozumiały i czasem z poczuciem wyższości nad innymi, pod wpływem procesu zagubiony, przerażony, bezsilny i wyalienowany, zabiegany;
pani Grubach – właścicielka pensjonatu, w którym mieszka K., pracowita i usłużna kobieta, pragnie dla K. i swoich pensjonariuszy jak najlepiej;
panna Bürstner – stenotypistka, lokatorka pensjonatu, podejrzewana przez Grubach o złe prowadzenie się, skromna, prostolinijna, uczciwa;
sędzia śledczy – prowadzi pierwsze przesłuchanie K., urzędnik, bezduszny i oficjalny;
panna Montag – pensjonarka, nauczycielka jęz. francuskiego, młoda i uprzejma wobec K.;
Wuj Karol – wuj Józefa K., kupiec, niski, honorowy, gotowy nieść pomoc K., zapoznaje go z adwokatem, nalega, aby K. bronił się dla dobra rodziny;
Huld – adwokat K., człowiek starszy, schorowany, na służbie sądu, lekceważy uczucia innych, zimny, wyrachowany, niekompetentny, niemoralny;
Leni – pielęgniarka Hulda, zakochana we wszystkich klientach Hulda, wyrachowana, niemoralna;
Titorelli – etatowy malarz sądowy, niechluj, pragnie dorobić się na pomocy dla ofiar sądu, działa niezgodnie z prawem;
Block – kupiec i klient Hulda, bojaźliwy, uczciwy, zdesperowany, pozbawiony godności i resztek honoru, za wszelką cenę chce żyć;
Ksiądz– kapelan więzienny, który tłumaczy K. zawiłości systemu, uprzejmy, skromny.
Oprac.R. 1-2 R. 3-6R. 7R. 8-10 Interp.TESTKafka i szczęście