Oprac.Tom 1 Roz. 1-7Tom 1 Roz. 8-14Tom 1 Roz. 15-26Tom 2 Roz. 1-10Tom 2 Roz. 11-21Tom 2 Roz. 22-32Tom 2 Roz. 33-40Tom 3 Roz. 1-10Tom 3 Roz. 11-19Tom 3 Roz. 20-30Interp./Char.Kmicic i Oleńka
ROZDZIAŁ XI – 11
Po drodze pan Andrzej spotykał wielu szlachty, z reguły zdemoralizowanej. Chodziły wieści o poddaniu resztek wojska Koniecpolskiego, wątpiono w Lubomirskiego, a król przebywał w Głogowej. Chmielnicki oblegał Lwów, Litwa była w rękach Szwedów i Chowańskiego. Za Piotrkowem spotykał szwedzkie wojska i nikt mu nie robił żadnych przeszkód. Ostatni postój przed Częstochową zrobił w Kruszynie.
Spotkał tam Polaka przebranego w szwedzkie ubrania i służącego dla wroga. Rozpytywał Kmicica, dokąd i po co jedzie? Ten odpowiadał, że jest szlachcicem z Sochaczewskiego i jedzie do króla Karola po pieniądze za konie. Nieznajomy doradzał mu, aby wierzył w to, iż król odda należne pieniądze, bo jest uległy szlachcie. Mieliby i Polacy więcej pieniędzy, gdyby brali stamtąd, skąd nie brali, a król musiał zapożyczać się u Żydów. Mówił tajemniczo i nie zdradził, co to za miejsce, z którego Polacy niby nie chcieli brać.
Kmicic poszedł za nim, kiedy na dworze zatrzymał się jakiś powóz. Był w nim ktoś znaczny, ponieważ ów nieznajomy przedstawił się jako Weyhard Wrzszczowicz i mianował tamtego ekscelencją. Przybył dla niego z eskortą. Był to baron Lisola z Niemiec, który jechał do króla szwedzkiego. Rozmawiali o Polsce. Wrzeszczowicz był Czechem. Wcześniej służył dla Polski, ale teraz patrzy na jej śmierć. Nie może bardziej się tym martwić, niż Polacy, których większość przeszła na stronę Szwedów. Cóż to za kraj, gdzie nikt nie rządzi, król nie może, sejmy są zrywane, a każdy sobie robi, co chce. Taki naród musi zginąć, bo nie ma w nim żadnego prawa.
Lisola słyszał w Wielunia i zapytał czy to prawda, że Karol Gustwa chce zająć Częstochowę? Wrzeszczowicz potwierdza, a powodem jest bliskość granicy ze Śląskiego, dokąd udał się król Jan i z Częstochowy mógłby oczekiwać posiłków. Wrzeszczowicz jest katolikiem i obiecuje nie profanować świętości, ale skarbiec mnichom zabiorą. Rozmówcy upewniali się najpierw, czy Kmicic nie rozumie po niemiecku. Andrzej udawał, że nie zna tego języka.
Następnego dnia z rana jechali do Częstochowy. W pewnym momencie zauważyli na zachodzie jasny blask. Zapytany chłop odpowiedział, że to kościół jasnogórski odbija słońce. Kmicic nakazał zejść z koni i odmówił z żołnierzami litanię. Była niedziela i masa ludzi płynęła do świętego miejsca. Bramy Jasnej Góry były otwarte.
ROZDZIAŁ XII – 12
Wszyscy pielgrzymi na Jasnej Górze modlili się, nikt nie myślał o niczym innym. Podczas odsłony najświętszego obrazu wszyscy byli skupieni. Kmicic modlił się, a wkrótce znalazł przeora i przedstawił, iż przybywa ze Żmudzi i przyjechał pomodlić się i o łaskę Najświętszej Panny prosić. Prawdziwego nazwiska nie zdradzi, chyba że podczas spowiedzi. Opowiedział też, co zrozumiał z rozmowy Wrzeszczowicza z Lisolą. Opowiedział też o Pułtusku, gdzie widział kościół zajęty przez szwedzkie wojska. Ksiądz Kordecki wezwał na radę ojców i szlachtę mieszkającą i wspomagającą klasztor. Był pan Różyc-Zamoyski i Piotr Czarnecki. Po prezentacji Babinicza, wszyscy wysłuchali, co ma do powiedzenia. Nie chcą w to uwierzyć, gdyż Karol obiecał pozostawić klasztor w spokoju. Przesłuchują Babinicza jak oskarżonego.
Piotr Czarnecki wypytywał o zdrajców ojczyzny ze Żmudzi. Babinicz wymienił kilka nazwisk. Wówczas Czarnecki zapytał, czy nie zna innego nazwiska największego zdrajcy, Kmicica? Pan Andrzej bardzo się zdenerwował i nazwał go szlachetką. Potocki podejrzewał, iż Babinicz zrobił to dla nagrody. Wtedy Babinicz wysypał garść pereł i bogactwem olśnił wszystkich. Kosztowności te chciał złożyć jako dar dla Panienki, lecz dopiero po spowiedzi. Ksiądz Kordecki uwierzył mu i kazał zabrać perły. Prosił o zamykanie bram klasztoru. Obiecano mu to i podziękowano.
Wieczorem w celi kazał Soroce wymierzyć sobie razy pokutne, aż na plecach pojawiła się krew.
ROZDZIAŁ XIII – 13
Kolejnego dnia klasztor zbrojono i wszyscy kowale z miasta pomagali przygotowywać sprzęty obronne. Wieczorem na murach pracowało ponad 200 osób, a ksiądz Kordecki z miecznikiem sieradzkim i Piotrem Czarnieckim kontrolowali prace. W mieście mówiono, iż klasztor spodziewa się napadu. Ściągano zapasy żywności. Ludzie nie chcieli wierzyć, że ktoś śmie targnąć się na to święte miejsce. Kordecki wielu ludzi musiał odprawić, bo wszyscy chcieli na załogę, bronić Jasnej Góry. Straże na wieżach wypatrywały Szwedów, a rzemieślnicy każdego dnia zwozili zamówioną oręż.
Potocki przygadywał Babiniczowi, że jeśli wróg nie nadejdzie, to reputację kawalera zjedzą psy.
Babinicz nie chciał się kłócić, gdyż co dopiero był u spowiedzi. Jeśli Szwedzi nie przyjdą, to on samo pójdzie ich poszukać. Na tę wiadomość rzucili się obaj bratać, bo los ojczyzny to dla nich najważniejsza rzecz. Kordecki widząc to błogosławił im.
Tymczasem twierdza była gotowa do obrony. Do Kmicica przyszli Kiemlicze, aby ich zwolnił ze służby. Był na nich zły, bo nie chcieli bronić Panienki, ale się uparli iść. Zapłacił im rzuconą sakiewką na ziemię. Wieczorem siedział na murze z Potockim i rozmawiali o dawnych potyczkach.
Wtem Kmicic usłyszał jazdę. Rozległy się trąby i żołnierz nakazał otworzyć bramy w imię króla Szwecji. Otwarto furtkę dla posła. Podał on pismo Kordeckiemu i oświadczył, iż hrabia czeka na odpowiedź u św. Barbary. Wrzeszczowicz napisał, aby oddali się pod jego nadzór dobrowolnie, bo za nim przyjdzie generał Miller i nikt im wtedy nie da gwarancji spokoju. Gwarantuje im nietykalność, a także bezpieczeństwo dla miejsca kultu.
Kmicic przypomniał swoją rozmowę i zdanie Wrzeszczowicza o zabraniu pieniędzy klasztorowi, bo święta Panienka ich nie potrzebuje. Najstarszy z żołnierzy i szlachty Zamoyski powiedział, że nie ma co wierzyć w łaskę Szwedów, którzy niczego nie szanują. Kmicic ucałował dłonie szlachcica i wszyscy ów młodzieńczy zapał uznali za dobrą wróżbę.
Także zza okna dobiegł ich głos żebraczki śpiewającej pieśń o Husytach, którzy darmo walczą, a ich nie pokonają. Wysłano z odpowiedzią dwóch księży. Mieli prosić o czas potrzebny na zapytanie ojca prowincjała będącego akurat na Śląsku. Wrócili szybko i wołali wszystkich na mury, do obrony. Wrzeszczowicz kazał pozapalać zabudowania. Potem najwyraźniej bawili się goniąc bydło i inne zwierzęta domowe. Zbliżali się murów Jasnej Góry, ale z jazdą niczego nie mogli dokonać. Po jakimś czasie zrezygnowali i odjechali. Ksiądz Kordecki modlił się, aby następca Wrzeszczowicza był łagodniejszy.
ROZDZIAŁ XIV – 14
Nazajutrz do klasztoru zgłosiło się kilkunastu chłopów, którzy służyli w wojsku. Kordecki pisał listy do Wittenbberga, Wrzeszczowicza i króla Jana Kazimierza przebywającego w Opolu. Chodziło o powstrzymanie Millera przed atakiem na Jasną Górę. Wrzeszczowicz radził Millerowi atakować, a Sadowski odradzał. Miller zadecydował o ataku i wcale tego nie ukrywał, dlatego ksiądz Rudnicki mógł z Wielunia zdążyć ostrzec Kordeckiego.
Burchard Miller nadszedł z armią, w której skład weszło dziewięć tysięcy wojska, przeważnie piechoty, i dziewiętnaście dział. Miał także dwie chorągwie jazdy polskiej. W dniu 18 listopada miało się rozpocząć oblężenie i potrwać kilka dni. Ksiądz Kordecki odprawiał mszę i szedł z procesją na wałach, gdy około godziny 14 zobaczyli Szwedów.
Wojska przemaszerowały i rozlokowały się blisko murów. Dostały ognia z wałów i miały duże straty. Następnego dnia Miller rozpoczął ostrzał murów klasztoru, ale tak tylko, by przestraszyć zakonników. Pojawiły się pożary. Kordecki odprawiał mszę z relikwiami i procesją. Kmicic pracował zawzięcie przy armacie, mimo mrozu w samej koszuli i był przykładem dla innych. Celnymi strzałami rozbił kilka szwedzkich armat zagrażających Jasnej Górze. Był bardzo szczęśliwy. Nawet kiedy jadł, obserwował pole walki i oceniał, że Szwedzi za wysoko podnoszą działa i kule lecą ponad klasztorem. Raz granat spadł tuż niedaleko i Kmicic rzucił się na niego i wyrwał zapalnik podczas gdy wszyscy z przerażaniem chowali się przed wybuchem. Czarniecki nie mógł wyjść z podziwu, przecież kula mogła go rozbić w proch. Na to Kmicic odpowiedział, że nabiliby nim działo i jeszcze by po śmierci Szwedów „napsuł”.
ROZDZIAŁ XV – 15
Armaty grzmiały, a układy trwały. Dowódca polskich oddziałów Kuklinowski przywiózł rozkaz króla, aby zająć Częstochowę, Wieluń, ale Kordecki wyjaśnił w liście, iż nie ma mowy tam o klasztorze i Częstochowę mogą sobie zajmować. To zdenerwowało Millera i nakazał zwiększyć ostrzał. Nic to nie dało, a żołnierze słyszeli pieśni z klasztoru. Dziwili się, że zrzucili na Jasną Górę tyle żelastwa bez spodziewanego efektu. Miller widząc to, kazał podwoić ogień. Armaty grzmiały całą noc, ale odpowiedź z murów była taka sama, a nawet silniejsza. Obrońcy lepiej celowali i pracowali przy działach. To była klęska Szwedów.
Miller raził ogniem kolejny dzień, a nocą żołnierze mieli odpocząć. Miał nadzieję, że strach każe przysłać emisariuszy księżom. Miał już w planach ściągnięcie większych armat. Natomiast Kmicic wpadł na pomysł, aby pójść z „wycieczką”, napaść na śpiącego wroga i pozagważdżać działa. Razem z Czarnieckim udali się do Kordeckiego i ksiądz się zgodził.
Wybrano ludzi, Kmicic z Czarnieckim dowodzili i po cichu obeszli szaniec szwedzki. Chcieli pozorować atak od tyłu i przerażonych żołnierzy posłać pod mury klasztoru, gdzie czekał oddział Janicza, by ich rozgromić. Dostali się na szaniec i do namiotu inżyniera Fossisa, którego Kmicic zabił. Został śmiertelnie ranny sławny pułkownik Horn. Zagwożdżono armaty i cięto żołnierzy. Byli przekonani o ataku odsieczy. Wiele pułków wpadło w panikę i strzelało do siebie, a oddział Kmicica wrócił niemal bez strat do twierdzy.
Miller osobiście oglądał pole napaści następnego dnia. Było tam mnóstwo zabitych ciał, zwłok żołnierzy, którzy w większości ginęli we śnie bez oznak obrony. Rannego Horna kazał przenieść do swego namiotu i opatrzyć. Oficerowie radzili układów. Od Wittenberga dostał list, w Poznaniu rośnie opór i polska szlachta powstaje, aby iść na odsiecz Częstochowie. Sadowski przypominał, mówił, iż dźwięki tej bitwy dojdą od Karpat po Bałtyk i Polacy się obudzą. To wówczas poznają siłę szwedzkiego oręża- twierdził Miller. A w twierdzy określanej kurnikiem przez Millera żołnierze z nocnej bitwy byli w centrum zainteresowania wszystkich.
ROZDZIAŁ XVI – 16
Do klasztoru przybył wielki szlachcic, który namawiał do poddania się. Przekonywał, iż uporem obrońcy ściągną gniew na to święte miejsce. W dodatku Jan Kazimierz abdykował na rzecz Karola Gustawa i sprzeciwianie się nowemu królowi może przynieść wielkie szkody. Kordecki i inni byli załamani nowinami. W pewnym momencie ksiądz Kordecki wstał i oskarżył go o mówienie kłamstw i kazał mu przysiąc na krzyż. Szlachcic wyłgał się od tego i uciekł z klasztoru. Kmicic wypalił za nim z działa, lecz nie trafił.
Przeor musiał uspokajać wszystkich. Martwili się sytuacją i losem rodzin, nie wiedzieli co dalej. Do jakiego momentu mają walczyć i co ona może przynieść. Ksiądz pocieszał ich mówiąc o Bogu i Najświętszej Panience. Kolejnego dnia zrobiono przegląd wojska i wyznaczono każdemu nowe miejsca do walki. Kmicic miał wraz z Czarnieckim bronić wschodnio-południowej baszty a z nimi ksiądz Adamus Stypulski.
Nie udały się układy prowadzone dzięki księżom Błeszyńskiemu i Małachowskiemu, w które wierzył Miller. W końcu prowadzono ich w atmosferze śmiechu i szyderstwa przed oczyma całego klasztoru. Kordecki zaniechał układów, dopóki nie Szwedzi nie wypuszczą księży. Miller ostrzegł, że jeśli choć jedno działo zagrzmi na murach, to księża zostaną powieszeni. W tym czasie wojska szwedzkie podchodziły pod klasztor z nowymi szańcami i ochotą do walki. Miller kazał pojmać gwardię królewską Jana Kazimierza, 700 ludzi, którzy mieli przyjść z odsieczą Jasnej Górze, na Śląsku i obwoził ich dokoła murów. Z kolei dwóch księży posłów do Millera ten kazał powiesić. Sadowski i książę Heski odwodzili go od tego zamiaru, ale był nieubłagany. Kazał wznieść szubienice na oczach oblężonych. Mimo zawieszenia broni Kmicic wypalił w stronę Szwedów i na ten sygnał inne działa zagrzmiały. Wielu żołnierzy Millera oddało życie. Działa przekonały go, że jeśli księża zginą, nie będzie możliwa żadna rozmowa i układy z Kordeckim. Wysłał tam więc Kuklinowskiego, dowódcę polskich chorągwi. Był to zdaniem narratora warchoł bez czci i wiary.
Kiedy Kmicic prowadził go na naradę, wówczas przedstawił się jako dawny pułkownik wojsk litewskich. Kuklinowski pytał o Kmicica, bo to taki sam wielki rycerz jak i on, tamten na Litwie, a Kuklinowski w Koronie. Prowadząc go z powrotem po rozmowie z księżmi, wyjawił, iż Sapieha bardzo poturbował Radziwiłła na Podlasiu a teraz w Tykocinie oblega. Król szwedzki czeka, aż się powybijają obaj. Mówił też, że klasztor i ojczulkowie pójdą na otręby, a Babinicz wygląda na mądrego i powinien z tonącego statku uciekać.
Następnie pan Andrzej zapytał, czy rzeczywiście Kuklinowski tak źle życzy Polsce, czy tylko udaje. Powiedział mu dając parol, prywatnie, iż trzyma ze Szwedami. To prywatnie pan Andrzej spoliczkował go, wyzwał od ostatnich i jeszcze kopnął na odchodne spychając z górki. Wszystko to opowiedział później księdzu Kordeckiemu.
ROZDZIAŁ XVII – 17
Paulini dostali list od Wittenberga, aby poddali twierdzę Millerowi, w innym razie spotka ich surowa kara. Jasna Góra nie poddawała się jednak. Miller nakazał polskim wojskom robić szańce, ale te nie zgodziły się na działania przeciw klasztorowi. Polska szlachta chodziła dumna w obozie szwedzkim i wynikały z tego pojedynki. Ich ofiarą padało wielu szwedzkich oficerów, dlatego Miller zakazał zbliżania się towarzyszom do obozu. Wyglądali jak dwa wrogie wojska leżące obok siebie. Miller rozumiał już, że im dłuższy opór klasztoru, tym większe wzburzenie i ogień rozchodził się po całej Polsce. Pewnego razu wraz z żołnierzami przeraził się widokiem Panienki zasłaniającej płaszczem klasztor, tak chmury się ułożyły. Próżno tłumaczył to zjawisko żołnierzom, którzy wpadali w popłoch. W końcu zamówił największe armaty u Wittenberga.
Miller przysłał pana Śladkowskiego do układów. Ten okazał się uczciwym Polakiem i opowiedział ojcom, że cała Polska powstaje za ich przykładem. Chan sprzymierza się z Janem Kazimierzem, pan Czarniecki z królem szykują wojsko i lada chwila mają wkroczyć do kraju, hetmani Potocki i Lanckoroński czekają na sygnał króla, aby przejść na jego stronę. To wszystko dzieje się za przykładem Jasnej Góry. Wszyscy na konie wsiadają i chłopi biorą za kosy.
Będą jeszcze ciężkie dni, bo z Krakowa ściągają działa burzące, ale muszą to jakoś zdaniem szlachcica przetrwać. Szwedzi strzelali z wielkich dział osadzonych na świeżych szańcach. Powodowały one wielkie spustoszenia w murach. Zginął siostrzeniec Millera. Czarniecki mówił księdzu o stanach murów, nie przetrzymają kolejnego dnia. Było coraz gorzej. Babinicz przedstawił pomysł wysadzenia kolumbryny. Byłaby to wycieczka nocna bardzo ryzykowana. Po naradzie z Czarnieckim ksiądz Kordecki przystał na propozycję. Wyspowiadał Babinicza, a ten przebrał się w szwedzkie ubranie. Nikt go nie mógł w nim poznać. Wyszedł z kiszką prochu i krzesiwem w bardzo ciemną noc. Nie widzieli niczego i nikogo, patrzyli za Babiniczem, ale bardziej słyszeli niż widzieli.
W jakiś czas potem usłyszeli wielki wybuch. Bardzo się ucieszyli. Kmicic wysadził kolubrynę.
ROZDZIAŁ XVIII – 18
Pan Andrzej szedł cicho i ostrożnie. Po jakichś 15 minutach dotarł do kolubryny. Musiał podać hasło „Upsala” i odzew „Korona”. Napchał siarki do otworu armaty. Wiedział też, że w środku jest załadowana. Wykrzesał ogień i podpalił lont. Wybuch odrzucił go daleko. Obudził się w areszcie. Sądzili go i odpytywali Wrzeszczowicz, Sadowski i też Kuklinowski.
Pytany o nazwisko powiedział prawdę, ze nazywa się Kmicic i był pułkownikiem na Litwie swojej własnej chorągwi. Kuklinowski powiedział Millerowi, kim jest Kmicic i teraz prawdopodobnie przeszedł na stronę Jana Kaziemierza.
Nalegał, aby ten oddał mu więźnia, ponieważ Kmicic go znieważył podczas posłowania do klasztoru. Kuklinowski powiesił Kmicica w szopie i pochodnią podpalał mu bok. Wówczas wszedł do szopy jakiś człowiek i powiedział, że Miller natychmiast wzywa Kuklinowskiego. Gdy on wyszedł, służbą okazali się Kiemlicze. Zabili strażników i zdjęli rannego Kmicica.
Kiedy wrócił Kuklinowski, Kmicic podpalił jemu boki i pozostawił do rana. Kazał się modlić, aby ludzie znaleźli go zanim zamarznie.
ROZDZIAŁ XIX – 19
Miller zwołał radę, na którą zaprosił wszystkich pułkowników, także polskich. Nie przybyli jednak, ponieważ polscy żołnierze znaleźli srebra w rzece, a Szwedzi im zabrali. Rada przebiegała w złych nastrojach. Nikt nie wierzył w możliwość zwycięstwa. Wymyślono podstęp, aby przekonać księży, iż górnicy wykopią tunel pod klasztorem i go wysadzą. To powinno przekonać ich do ustępstw. W pewnym momencie przybył Zbrożek i poinformował zebranych o śmierci Kuklinowskiego. To było bardzo dziwne, zdaniem Millera ktoś musiał mu pomóc. Wszyscy pojechali do szopy zobaczyć miejsce zbrodni. To był przerażający widok. Nie było też świadków, bo żołnierze Kuklionwskiego rozpierzchli się nie wiadomo gdzie.
W drodze powrotnej oficerowie zobaczyli powrót wycieczki klasztornej, która poraziła górników i zażegnał podkop. O mały włos i Miller nie zginąłby od kul.
Wysłano później posła z twierdzeniem, iż znaleziono przejście podziemne. Szwedzi jednak nie chcą wysadzać Jasnej Góry, proszą o poddanie klasztoru. Ksiądz Kordecki nie dał się na to nabrać.
Rozmawiali także o Babiniczu i jego wyczynie. Przeor mógł wreszcie wyznać wszystkim prawdziwe nazwisko Kmicica. Nie chcieli wierzyć, że ten młodzian był owym wielkim litewskim rycerzem, chociaż widziano, jak potrafił ludźmi zarządzać. Podejrzewano jego śmierć, prawdopodobnie rozerwała go kolubryna, a może dostał się do niewoli i tam zginął.
W święta Szwedzi znowu atakowali a klasztor odpowiadał taką samą siłą. Dowództwo było załamane. Wrzeszczowicz wpadł na pomysł, aby zmusić klasztor do jakiegokolwiek okupu, wówczas będą mogli odstąpić i udać się za rozkazem króla do Prus. Miller pochwalił ten pomysł. Wysłano poselstwo po okup 40 tys. od mnichów i 20 tys. od szlachty. Szwedzi czekali na odpowiedź. Dostali z klasztoru jedynie opłatki. Miller był wściekły. Wydawał rozkazy i ciemną nocą Szwedzi szykowali się wśród hałasów.
Rano do bram twierdzy zapukał jakiś chłop twierdząc, że przywiózł mięso dla ludzi. Zapytany, jak udało mu się przejść Szwedów odrzekł, iż nie widział żadnych Szwedów. Nastał wielka radość, otworzono bramy i wierni poczęli napływać do kościoła z różnych okolic.
ROZDZIAŁ XX – 20
Kmicic z Kiemliczami podążali na południe do króla. Słyszeli już o mniejszych oddziałach stawiających opór w Wielkopolsce i o pułkach prowadzących wojnę podjazdową przeciwko Szwedom. Wielu zgłasza się do Potockiego i Lubomirskiego. Wszędzie nowy entuzjazm i dość duży opór wobec wroga. Nawet górale chcieli odbić Kraków i zeszli z gór, ale nie poradzili sobie. Rozmowa z Kiemliczem potwierdziła informacje o obleganiu Radziwiłła w Tykocinie. Kmicic przypominał, aby nie zdradzali jego nazwiska, ale mogli mówić o Częstochowie.
Jan Kazimierz wydał uniwersał, w którym pisał o swojej miłości do kraju i zachęcał, aby wszyscy powstali przeciwko Szwedom.
Czytano go wszędzie, nawet w obozie Karola Gustawa. Szwedzki władca wysyłał listy z obietnicami do magnatów polskich, a do generałów rozkazy tępienia powstań i oddziałów chłopskich. Szwedzi niszczyli i pacyfikowali miasta, nie mieli dla nikogo litości.
ROZDZIAŁ XXI – 21
Przybyli do Głogowej. Babinicz był na mszy, podczas której zobaczył Jana Kazimierza leżącego na posadzce i modlącego się. Pytał o niego pewnego szlachcica Ługowskiego, dworzanina królewskiego. Ten dowiedziawszy się o Częstochowie, zabrał go przed majestat do komnat królewskich. Tam o wszystkim opowiedział królowi i zebranej szlachcie, o swojej roli także. Opowiedział o skazaniu na śmierć przez Millera i podpiekaniu go przez Kuklinowskiego. Wszyscy słuchali z zadziwieniem. Tylko kanclerz Koryciński był nieufny i mówił, iż wielu przybywa do króla dla nagród, a większość kłamie.
Wtedy Kmicic poprosił króla o łaskę, chciał, aby kanclerz zobaczył ranę, czego ten się dopraszał. Król i Maria Ludwika wierzyli mu. Na stronę poszli z kanclerzem i Tyzenhauzem. Potwierdzili rany, a król zapowiedział, iż już go od siebie nie puści.
Kmicic opowiedział o nastrojach w armii i wśród szlachty, wszyscy czekają na powrót króla, aby powstać i przepędzić wroga z kraju. Król narzekał na humory szlachty i boi się wracać, bo przecież nie wiadomo, czy szlachta znów się go nie wyrzeknie. Tak jak zrobił to Razdiwiłł. Bogusław mimo wszystko doniósł mu, iż miał propozycję od pewnego szlachcica za sto czerwonych rubli porwać króla i Szwedom oddać.
Pana Andrzeja coś tknęło i dopytywał, któż to mógł taki czyn obiecywać. I król powiedział, że tym zdrajcą jest Kmicic. Wówczas młodzieniec zaprzeczał, to nie jest prawda i zemdlał.
Król zastanawiał się nad powrotem, a królowa zachęcała go do tego z całego serca. Przekonywała w długim przemówieniu, iż nie może pozostawiać swego narodu na pastwę losu i musi wracać. Postanowiono zatem wyruszyć do Opola, a potem do kraju.
Oprac.Tom 1 Roz. 1-7Tom 1 Roz. 8-14Tom 1 Roz. 15-26Tom 2 Roz. 1-10Tom 2 Roz. 11-21Tom 2 Roz. 22-32Tom 2 Roz. 33-40Tom 3 Roz. 1-10Tom 3 Roz. 11-19Tom 3 Roz. 20-30Interp./Char.Kmicic i Oleńka