Oprac.Tom 1 Roz. 1-7Tom 1 Roz. 8-14Tom 1 Roz. 15-26Tom 2 Roz. 1-10Tom 2 Roz. 11-21Tom 2 Roz. 22-32Tom 2 Roz. 33-40Tom 3 Roz. 1-10Tom 3 Roz. 11-19Tom 3 Roz. 20-30Interp./Char.Kmicic i Oleńka
ROZDZIAŁ VIII – 8
Wołodyjowski myślał o Oleńce. Bardzo mu się podobała i zakochał się w niej, chociaż podejrzewał, iż dziewczyna kocha się jeszcze w Kmicicu. Chociaż gdyby go kochała, to przecież nie musiałby jej porywać. Tak się pocieszał, mając nadzieję, że ona go pokocha. Zastanawiał się długo, czy ma iść do Oleńki i prosić o miłość? Głupio tak było, ręka już zdrowa, służba czeka, a ona ma iść w konkury, ale jakoś się przemógł. Na ganku spotkał kozaka grającego na bandurze.
Od niego dowiedział się, że Kmicic wziął kozaków z drogi. Wcześniej służyli ono hetmanowi, ale nie było co jeść, więc chorągiew rozsypała się, a ludzie na gościńcu napadali dla pieniędzy i jedzenia. Wołodyjowski myślał wcześniej, iż pochodzili od Trubeckiego i Chowańskiego, najwyraźniej przesadził nazywając Kmicica zdrajcą. Na splecionej grzywie liczył warkocze, aby powróżyć, czy ma jechać w konkury i wypadło, że ma.
Rozmawiali o wszystkim, o komendzie nad laudańskimi podczas ostatniej bitwy, o węgierskim herbie Wołodyjowskiego, o wsi, jaką posiada na Ukrainie obecnie zagarniętej przez wrogów, o wielu bitwach pod różnymi dowódcami. W końcu i o Kmicicu powiedział, że to dumny człowiek. Gdy mu przed pojedynkiem mówił o zdradzie, to nie zaprzeczał, a teraz od ludzi Wołodyjowski dowiedział się, iż owi kozacy to nie od wroga wzięci. Oleńka była bardzo z tego rada.
W końcu Wołodyjowski upadł na kolana i oświadczył się pannie. Odpowiedziała, żę jest mu wdzięczna, odda mu wszystko oprócz ręki. Tego zrobić nie może. Wyszedł stamtąd zbity, ale pocieszał się, iż nie pierwszy to raz został przez los tak potraktowany.
W drodze powrotnej spotkał pana Charłampa, który był jego starym przyjacielem i przywiózł listy zapowiednie i pieniądze dla Wołodyjowskiego i Kmicica. Dał mu też prywatny list od księcia. W liście mowa była o niewielkich pieniądzach na konie, a także o liście zapowiednim dla Kmicica. Książę słyszał jakoby Kmicic ma liczne przewinienia na sumieniu w Upickiem, ale jeśli Wołodyjowski uzna, że można Kmicicowi powierzyć takie zadanie, to niech mu list da.
Rozmawiają z Charłampem o polityce Radziwiłła i Gosiewskiego, który mówi o pierwszy jako zdrajcy. Nie doczekali się pospolitego ruszenia z królem na czele. Chodzą słuchy, iż może ono być potrzebne gdzie indziej. Może wybuchnie nowa wojna, byle nie domowa, ostrzega Wołodyjowski. Widzi on Radziwiłła jako zarozumiałego i wyniosłego pana, który nie dba o kraj a tylko o własne honory i jak najwyższe funkcje.
Kolejnego dnia już cała okolica wiedziała o formowaniu chorągwi przez pułkownika i każdy chciał brać udział w wyprawie. Denerwowali się tylko, iż ma to być przed samymi żniwami, na koniec lipca. Z kolei Wołodyjowski wybaczył rekuzę Oleńce i zastanawiał się nad listem zapowiednim dla Kmicica.
ROZDZIAŁ IX – 9
Wołodyjowski czyni zaciągi i odwiedził Kmicica. Rozmawiali o zdrowiu rannego. Kmicic wychwalał kunszt szermierski pułkownika i nie chciałwierzyć, że jest ktoś, kto mógłby z nim stanąć i wygrać. Wołodyjowski wspomina Podbipiętę, który był tak silny, że nie sposób było się mu zastawić, gdyż ciął człowieka razem z zastawą. Był jeszcze Skrzetuski, przyjaciel, ten sam, który przedarł się ze Zbaraża. To Wołodyjowski zabił też Bohuna. Z takiej ręki nie wstyd po łbie dostać- kończy Kmicic. Żali się na złe przyjęcie go przez szlachtę i jeszcze pułkownik nazwał go zdrajcą. Teraz wie, że źle go posądzał. Wspominali zabitych kompanów Kmicica, ale zabiła ich reputacja i złe zachowanie, jakie ze sobą przywieźli.
Wołodyjowski wyznał, że Oleńka kocha Kmicica, a także że oświadczył się jej i odmówiła. Jeśli go nie zechce, to Kmicic obiecuje rozwalić sobie głowę. Wołodyjowski zachęca go, aby odwrócił złe opinie od swego imienia i by zasłużył sobie na ich zaufanie, odkupił winy.
Daje mu list zapowiedni i od teraz wszelkie sprawy sądowe są mu zawieszone.
Kmicic ma się zająć zaciągiem, ojczyzna go potrzebuje. Andrzej zerwał się i chciał od razu brać się do pracy. Pułkownik pojechał spotkać pannę i jej zanieśc dobre nowiny, nie zastał jej jednak w domu. Spakowała wozy i pewnie pojechała daleko i na długo.
ROZDZIAŁ X – 10
Wiosną 1655 roku rozeszły się wieści, iż Polsce zagraża potęga szwedzka.
Była to kolejna wojna. Na południu działał Chmielnicki, na północy i wschodzie Chowański i Trubecki. W Wielkopolsce rozchodziła się wieść o wojnie. Bogata kraina szykowała się na wojnę i nie szczędziła pieniędzy na wojsko. Pod Piłą, Ujściem i Wieleniem ogłoszono pospolite ruszenie.
Radziejowski zdradził i doradzał Karolowi Gustawowi.
Wojewoda bardzo się martwi, ponieważ nie przysłano im nawet dwóch chorągwi. Cała armia jest na Ukrainie. Wittenberg ma ponoć 17 tys. wojska, które musztruje jeszcze przed atakiem. Mają tylko pospolite ruszenie, ale ile to warte? Szlachta większą wagę przywiązuje do wygód i wcale nie myśli o walce. Kulą u nogi są ich zastawy i wozy pełne towarów, jedzenia i wina, zwierzęta przeznaczone na spyżę (zjedzenie). Jednym słowem jarmark, naprzeciw którego miała stanąć wyćwiczona w bojach i karna armia szwedzka.
Wojewoda wmieszany w tłum słuchał narzekań na króla, który wydał ich wszystkich na śmierć. Nie ma z nich pożytku, tylko gardłują, a do walki wolą posyłać innych. Mają zamiar wracać i zadbać o swoje rodziny i fortuny, które mogą wpaść w ręce wroga. Na zebraniu narady wojewoda narzekał na opieszałość króla. Wystawił on całą Wielkopolskę na śmierć.
Posłano potem po Skoraszewskiego, dowódcę piechoty, a ten radził założenie trzech obozów. Miały udzielać sobie wzajemnej pomocy w razie potrzeby. Gdy się okaże, w jakim miejscu nieprzyjaciel będzie tworzył przeprawy, wówczas razem wyruszą na jego spotkanie ze wszystkich obozów jednocześnie. Z początkiem lipca i pięknej pogody wojewoda osłabiał pragnienie walki wśród szlachty. Bąki i komary cięły konie i było wiele zamieszania. Głośna była też sprawa zwolnienia z walki młodego Zygmunta z Grudnej Grudzińskiego, którego stryj wyprosił u rady, aby skoro on musi oddać głowę, to niech zwolnią syna, aby wielki czyn ojca nie poszedł w zapomnienie. Młodego magnata żegnano wyzwiskami. Tymczasem Skoraszewski dawał sygnały o ruchach Szwedów.
Tworzono narady, a udział w nich brali wszyscy, bo wielu podejrzewało innych o chęć ucieczki z pola bitwy i o dezercję. Niektórzy nocami uciekali. Pojawiały się wieści o ucieczce wojewodów. Zwołano radę z wojewodą i postanowiono wezwać z Czaplinka Skoraszewskiego i mianować go oboźnym.
W tym samym czasie Szwedzi maszerowali już spokojnym krokiem zbliżając się do polskich ziemi, szli na spotkanie przeciwników. Maszerowały kolejne brygady, dobrych, wypróbowanych w bojach żołnierzy. Byli zdyscyplinowani i bardzo dobrze uzbrojeni. Dnia 21 lipca, w lesie pod wsią Heinrichsdorfem zastępy szwedzkie po raz pierwszy zobaczyły słup graniczny polski.
Rozgorzały wiwaty i 17 tys. armia wkraczała do Polski.
Wcześniej, bo 18 lipca, Wittenberg posłał do wojewody list, w którym oznajmia, iż w imieniu króla Szwecji zajmuje Wielkopolskę. Tak jak Radziejowski mu przepowiedział, listy nie zrobią wielkiego wrażenia, a wojewoda odpowie jak Rzymianin i dyplomata. Jego zdaniem wojewodom wystarczy zagwarantować wolność sejmową, a przejdą na stronę Karola Gustawa, za nimi tak samo postąpi szlachta. W polskim obozie natomiast szykowano się w pośpiechu do walki, jak by to już wojna się zaczynała.
Wysłano podjazd ze Skoraszewskim i Skrzetuskim za Noteć. Wrócili z jeńcami. Przybył drugi posłaniec od Wittenberga. Generał prosił szlachtę o poddanie się, gdyż Karol Gustaw przysyła armię swemu kuzynowi Janowi Kazimierzowi do walki przeciwko Kozakom. Dlatego muszą ustąpić. Grudziński uderzył pięścią w stół z nerwów. Nie dawano odpowiedzi. Dnia 24 lipca dano znać, iż wojsko pojawiło się naprzeciw Piły. Niebawem szlachta kaliska pod Ujściem zobaczyła na polu bitwy armię szwedzką posuwającą się w ich kierunku. Kolejnego dnia rano do obozu przybył Radziejowski i Wirtz z orszakiem. Przez cały czas Radziejowski nawoływał szlachtę do oddania się pod protekcję Karola Gustawa. Wołał także, iż oto wiezie przyrzeczenia wolności szlacheckiej, swobód i religii. Zachęcał, aby nie przelewać ludzkiej krwi. Jechał na naradę z wojewodą poznańskim. Z niej to wybiegł Skoraszewski i wołał do wszystkich, że dokonała się zdrada i jesteśmy już Szwecją a nie Polską, wzywał wszystkich do walki. Niewielu za nim poszło.
Przed obóz wyszedł Opaliński i powiedział wszystkim, iż z dniem dzisiejszym oddali się pod protekcję Karola Gustawa, króla. Tylko jeden głos zakrzyknął „veto!”, ale nie przejęto się nim zbytnio. Mają gwarancje wiary i praw, także dla duchowieństwa. Mają obietnicę, że jeśli cała Polska pójdzie za ich przykładem, to wojska szwedzkie pomaszerują na wschód, aby dać wolność polskim ziemiom.
ROZDZIAŁ XI – 11
We wsi Burzec u państwa Skrzetuskich starzec bawił się z dziećmi w Bohuna i księcia Jeremiego. Przekomarzał się z chłopcami i prosił, aby się w to nie bawili, ale prosili o ostatni raz. Potem pytali, kto z nich był najodważniejszy. Zagłoba, ów starzec, był im jak dziadek. Wiele w życiu przeszedł, był wspaniałym rycerzem i wiele wojował. On to poszukiwał i dopomógł Helenie i Janowi odnaleźć się w wojnie na Ukrainie. Lubił go i jego dowcip król, lubili i znali go wszyscy w okolicy.
Przybył do nich Stanisław Skrzetuski (kuzyn Jana) i przywiózł spod Ujścia straszne wieści. Po opowiadaniu o kapitulacji w Wielkopolsce radzili nad tym, kiedy wyruszać do króla. Zagłoba radził, aby zebrać choć chorągiew szlachty, która i tak musi stawić się na pospolite ruszenie i ruszać do Warszawy. Potem jednak przypomniał sobie, iż król już być może opuścił stolicę. Radził więc, aby przyjaciele ruszyli do wojsk księcia Radziwiłła. Tam służy Wołodyjowski i wszyscy spotkają się, jak za dawnych czasów. Będą przez to walczyć w wojsku a nie jako pospolitacy. Jan już powiedział o wojnie i wyjeździe na nią. Nie miała wyjścia, rozumie, że trzeba walczyć. Kolejne 5 dni spędzili w podróży. Całą rodzinę Jan pozostawił w puszczy białowieskiej, do której nikt nigdy nie wchodził i żaden wróg tamtędy przejdzie.
ROZDZIAŁ XII – 12
Po uciążliwej podróży dotarli do Upity i witali się serdecznie z Wołodyjowskim. Pytali o księcia Radziwiłła. Zdaniem pana Michała to znakomity dowódca. Ostatnią bitwę przegrał, ale miał 6 tys. wojska przeciwko 80 tys. wojsk wroga. Wydaje się, iż nie będzie czekał Szwedów, tylko ruszy na Inflanty. Myśli tak z dwóch powodów, bo książę kocha bitwy i po drugie chce zatrzeć pamięć po klęsce. Przeczytał im też list od księcia, który wzywa go do Kiejdan, a chorągiew każe zostawić w Upicie. Może ona być potrzebna na Podlasiu, gdzie kuzyn książęcy koniuszy Bogusław dowodzi większą potęgą. Rozmawiali jeszcze o Bogusławie, o jego podróżach zachodnich i wielu pojedynków z arystokratami różnych krajów. Jest bowiem bardzo zapalczywy i o byle słowo się obraża i wyzywa na pole.
Zagłoba zaproponował, aby nocą wyruszyli do Kiejdan, ponieważ w dzień jest za duży upał. Podczas drogi Michał opowiadał Zagłobie o miłości do Oleńki. Żalił się też na swój stan kawalerski i brak szczęścia do kobiet. Zagłoba pocieszał go. Wołodyjowski wspomina, iż chciał oświadczyć się pannie Schyllingównie w Wodoktach, aby zapomnieć o Oleńce. Jednak gdy pojawił się u niej, powiedziała, że myślała, iż jest pachołkiem Wołodyjowskiego. Więcej nie chciał tam już pojechać.
Dojechali do Kiejdan i Wołodyjowski pokazywał przyjaciołom ulice miasta. Widzieli wiele koni, a także obca szlachtę zjeżdżającą z różnych państw. Kiejdany to miejsce spotkań religijnych protestantów, których pan Michał nazywa heretykami. Najwięcej jest tam żołnierzy, także z zaciągów zagranicznych, Niemców i Szkotów.
Spotkali na placu Charłampa musztrującego oddział. Podjechał do nich konno i poznali się. Potem zaprosił ich do gospody i rozmawiali przy piwie. Książę z niejakim Harasimowiczem się zmawia, ma jakiś problem, bo tylko udaje śmiech i radość. Mają być jacyś ważni goście na wieczornej kolacji. Przed kilkoma dniami był tam pan Judycki i hetman Gosiewski. Głośno o czymś rozmawiali, a nocą pod ich drzwiami stanęła warta. Niektórzy podejrzewali, iż to zdrajcy. Książę się zmienił, chodzi pomiędzy zwykłych żołnierzy i rozmawia z nimi. Onegdaj cały dzień spacerował z młodym Kmicicem, który jest w wielkich łaskach u księcia. Przyprowadził najlepszą chorągiew i jest w stanie wykonać każde polecenie księcia.
Z polecenia księcia przyszedł do nich Harasimowicz. Pytał, kim są goście i Charłamp mu przedstawił.
Dowiedzieli się od niego, że książę całą noc nie spał, Wielkopolska i Poznań zajęte, Szwedzi wchodzą już niemal do Warszawy, Jan Kazimierz uciekł ze stolicy i jedyna nadzieja w księciu. Szwedzi zachowują wszelkie prawa szlacheckie i religijne, dlatego wszyscy poddają się protekcji Karola Gustawa. Skrzetuski mówi o trzech wojnach, jakie prowadzi Rzeczpospolita, a nawet na jedną ich nie stać.
Harasimowicz zaprowadził ich do księcia, pomijając tłumy szlachty. Książę to był mężczyzna wysoki i barczysty, 40kilkuletni, a ubrany w strój szkarłatny polski. Biła od niego duma i władza. Był tam książę Bogusław, który wychodził właśnie i podpisywał jakiś dokument. Janusz żałował, że nie zostanie, bo nigdy nie wiadomo co może się stać. Zaczął od podania dokumentu Wołodyjowskiemu. Był to akt nadania jakiejś wioski. Dziękował za dotychczasową służbę i chwalił męstwo i wyczyny pozostałych rycerzy. Ganił państwo i króla, który nie dał im odpowiedniej gratyfikacji za czyny, których kiedyś dokonali. Obiecywał, że u niego nikt nie zostaje bez nagrody, a kto swoją fortunę przy Radziwiłłów buduje, ten się nie zwiedzie.
Idąc placem Jan zauważył, że książę szuka stronników i wszystkim prawi komplementy. Z pewnością ma jakieś plany i do ich realizacji potrzebuje wspólników. Napotkali dwóch cudzoziemców wiezionych do księcia.
Tokarzewski powiedział o ich szwedzkim pochodzeniu. Ponoć książę ma zamiar najechać Inflanty, więc przyjechali paktować. Podczas przechadzki Zagłoba krzyczał głośno i zachęcał szlachtę do bicia Szwedów i natychmiast przybiegli do niego inni i uspokajali, żeby nie krzyczał i nie robił zamieszania, bo może wielką krzywdę sobie wyrządzić. W pokoju książę słyszał tę wrzawę i wiedział od służby, kto robi zamieszanie, mówił coś szeptem do Ganchofa.
ROZDZIAŁ XIII – 13
Zamek w Kiejdanach został otoczony kordonem oddziałów pod dowództwem obcokrajowców. Wytaczano działa, a książę pokazał się dopiero wieczorem na balu. Mówiono o hetmanie Gosiewskim, że nie chciał połączyć pułków w trokach z książęcymi i dlatego został aresztowany. Szlachta jedząca obiad mówiła o pożarze Wilna i innych wieściach wojennych.
Zagłoba rozmawiał z poznanymi ludźmi i żywo opowiadał, jak to kiedyś bił Szwedów. Przyjaciele spotkali później Andrzeja Kmicica, witali się serdecznie. Kmicic dziękował Wołodyjowskiemu za wszystko i obiecywał bezgraniczną przyjaźń. Dostał rozkaz, aby o północy chorągiew była gotowa. Teraz Harasimowicz przyszedł z rozkazem, aby Kmicic natychmiast stawił się u Radziwiłla. Pan Michał spoglądał za Kmicicem i narzekał, że przy takim młodzieńcu nie ma szans u żadnej dziewczyny.
Stawił się u księcia. Dowiedział się, iż jest w Kiejdanach Oleńka i nakazał miecznikowi rosieńskiemu, aby dwoje młodych się połączyli. Pragnie dać do zrozumienia, iż Kmicic z jego rodem musi zajść daleko. Jest ponadto skoligacony z rodziną Kiszków podobnie jak książę. Andrzej nie wie, jak ma dziękować Radziwiłłowi za to wszystko. Ten każe mu być wiernym i nie opuszczać go, nawet gdy inni to zrobią. Kmicic przysięga, a Radziwiłł każe mu złożyć przysięgę na krzyż. Młodzieniec to czyni.
Weszli na salę i Kmicic zobaczył Oleńkę. Miał wyrzuty sumienia za to, co zrobił i stracił przez swoją głupotę. Hetman przedstawił go miecznikowi rosieńskiemu, krewnemu Oleńki i obiecał, że będzie na ich ślubie. Oleńka widział Kmicica z księciem i podziwiała go, był całkowicie odmieniony. Podszedł do niej z księciem i miecznikiem.
Książę podziwiał jej urodę i prosił o wybaczenie win Kmicicowi. Potem pozostawił ich sobie samym. Przepraszał za swoje wcześniejsze występki i obiecał otrzeć łzy skrzywdzonym. Oleńka nie miała do niego zaufania, dopóki nie zmaże owych grzechów. On prosi ukochaną o danie mu nadziei ze względu na wojnę i możliwość śmierci. Błogosławi go i życzy, aby Bóg go chronił zawsze. Andrzej dziękuje jej bardzo i prosi, aby nie poszła do klasztoru i czekała na niego.
Rozpoczęła się uczta na 300 osób. Stoły były ustawione w podkowę, a wszyscy widzieli, iż książę jest przygnębiony jakby paliła go gorączka.
Przyjaciele rozmawiali a Zagłoba zachęcał wszystkich do walki ze Szwedami. O północy rozległy się wystrzały armat i po nich zabrał głos książę. Był odmieniony i lodowaty.
Wzniósł toast za Karola Gustawa miłościwie panującego króla. Wszyscy zamarli i zapadła cisza. Komorowski czytał ugodę, jaką zawarł książę z Karolem Gustawem. Mieli razem stawać przeciwko wspólnym wrogom, Wielkie Księstwo będzie partnerem Szwecji jak teraz Polski, a szlachta zrównana w prawach ze szwedzką, wolność głosu na sejmach, a także wolność religii i inne prawa.
Wstał wówczas Stankiewicz i pytał, czy można tak ojczyznę i braci porzucać a podpisywać unię z wrogiem? Prosił go o zmiłowanie i zmianę decyzji. Książę odpowiedział, że nie wezwał ich na sejmik i to on bierze odpowiedzialność za wszystko, a oni, żołnierze muszą pilnować się rozkazów. Powiedział także, iż kto nie jest z nim, ten przeciwko niemu.
Niektórzy jeszcze próbowali prosić księcia, a Zagłoba pierwszy nazwał go zdrajcą i oskarżył o układy, korupcję i pieniądze od Szwedów.
Wtedy książę wezwał Ganchofa i Kmicica. Otworzyły się drzwi i oddziały piechoty szkockiej weszły do sali z muszkietami. Książę kazał przejść na prawą stronę sali wiernym sobie ludziom. Charłamp przeszedł i inni zaczęli także przechodzić. Pan Mirski, Stankiewicz, Hoszczyc, Wołodyjowski, Oskierko, a z nimi dwóch Skrzetuskich, pan Zagłoba i wielu innych pozostali na miejscu. Szkocka piechota otoczyła ich.
Kmicic nie wiedział, co się z nim dzieje. Oleńka ostrzegała go, że okryje się hańbą, jeśli pozostanie przy księciu. Ganchof z piechotą wyprowadzili więźniów z sali.
ROZDZIAŁ XIV – 14
Nocą książę hetman długo naradzał się z Korfem i myślał o umowie ze Szwedami. Większość pułkowników odstąpiło od niego, ale nie mógł ich ściąć wszystkich za nieposłuszeństwo. Bał się, że chorągwie upomną się o swoich dowódców, a może przejdą na stronę Sapiehy, wroga Radziwiłłów. Oddał w zastaw Szwedom Birże, osłabiając się tym. Wyobrażał sobie, iż Karol Gustaw potrzebuje go mocnego i wielkiego, a jeśli będzie słaby, to wówczas nikt go nie zechce. Bał się zostać opuszczony, ubogi i zhańbiony. Nie opuszczała go jednak duma i rodowa pycha. W pewnym momencie przysnął i widział wielkie wojska a na ich czele niestety wojewodę witebskiego Sapiehę.
Harasimowicz przyniósł mu list z Nieświeża od Michała Kazimierza Radziwiłła, w którym kuzyn zastrzegał i prosił go, aby zaniechał zdrady i układów ze Szwedami. Namawiał do odstąpienia umów, jakie już podjął, bo jeszcze jest na to czas. Janusz załamany czytał pismo. Pozostał mu Bogusław i Karol Gustaw.
Pyta o Kmicica. Harasimowicz opowiada, iż młodzieniec bił głową w ścianę, a potem chciał jechać za Billewiczami, ale straże go nie puściły. Musieli go związać.
Książę każe go przysłać do siebie. Wyciągnął z pudełka pistolet i przygotował na wszelki wypadek do strzału. Kmicic stanął przed nim zupełnie blady. Książę tłumaczył swoje postępowanie. Nie miał wyjścia, musiał podpisać umowę ze Szwedami, gdyż nie był w stanie obronić kraju. Zdaniem Kmicica miał wyjście, zginąć. To dla Janusza Radziwiłła nie jest wyjście, on musi myśleć o ojczyźnie. Chce ją ratować i dlatego teraz potrzebuje paktu z nieprzyjacielem. Nikt nie broni kraju, ale on chciałby to zmienić. Na pytanie młodzieńca, czego chce? Radziwiłł odpowiada, iż chce korony. Andrzej jest przerażony. Książę wyjaśnia, iż Szwedzi to niewielki naród i nie mogą opanować wielkiej Rzeczpospolitej. Zajmą niewielką część Wielkopolski i Prusy, ale aby to się stało, muszą rozerwać unię Polski z Litwą. Nad porzuconymi ziemiami on będzie panował i doprowadzi do ich rozkwitu, zniszczy z pomocą elektora i Szwedów wszelkich wrogów Polski, naprawi wszystko. Odbuduje potęgę kraju i przysięga na wszystko, że uczyni go lepszym niż był. Jan Kazimierz nie zostawił potomka, więc po jego śmierci to jemu koronę włożą na głowę, gdyż będą chcieli powrotu do unii z Litwą. Wówczas to Szwedzi będą musieli odejść z zajętych przez siebie dzisiaj terenów. Kmicic dał się przekonać i padł na kolana przed księciem, który obiecał mu wielką sławę i nagrody, tytułował go nawet wojewodą wileńskim i wielkim hetmanem.
Oprac.Tom 1 Roz. 1-7Tom 1 Roz. 8-14Tom 1 Roz. 15-26Tom 2 Roz. 1-10Tom 2 Roz. 11-21Tom 2 Roz. 22-32Tom 2 Roz. 33-40Tom 3 Roz. 1-10Tom 3 Roz. 11-19Tom 3 Roz. 20-30Interp./Char.Kmicic i Oleńka