Oprac.Tom 1 Roz. 1-7Tom 1 Roz. 8-14Tom 1 Roz. 15-26Tom 2 Roz. 1-10Tom 2 Roz. 11-21Tom 2 Roz. 22-32Tom 2 Roz. 33-40Tom 3 Roz. 1-10Tom 3 Roz. 11-19Tom 3 Roz. 20-30Interp./Char.Kmicic i Oleńka
ROZDZIAŁ XV – 15
Przyjaciele wraz z innymi pułkownikami zostali wtrąceni do lochów. Tam zastanawiają się nad swoją przyszłością. Stanisław Skrzetuski rozpacza nad losem kraju, którego już trzecia wojna jednocześnie dotyka. Zagłoba doradza, aby zastanowić się nad wyjściem z sytuacji, w jakiej się znaleźli po rzuceniu w twarz buzdyganów i służby u księcia. Martwili się, czy nie stanie im się krzywda, w końcu książę może z nimi zrobić wszystko. Przed nikim teraz nie odpowiada.
Zagłoba chciałby przyprowadzić chorągiew z Upity, ale Michał uświadamia go, że przecież są w więzieniu i nie ma stamtąd wyjścia. Zagłoba poprosił go o pierścień, którym mógłby się uwiarygodnić przed jego żołnierzami. Pan Michał dla świętego spokoju dał mu ów pierścień.
Usłyszeli głosy walki na podwórzu. Pan Michał podsadzony przez wszystkich opowiada o oddziale Oskierki, który to dowódca został aresztowany, a teraz jego Stachowicz upomina się o niego wraz z wojskiem. Stoją na placu w szyku bojowym.
Stachowicza wraz z innym parlamentariuszem rozstrzelano, a jego piechota miała dość dobry początek, ale jazda Kmicica rozbiła ją w puch. Michał pobladł i bardzo żałował, iż przez niego to się stało. To on dał Kmicicowi listy zapowiednie. Był załamany.
ROZDZIAŁ XVI – 16
W rozmowie z Januszem Radziwiłłem Kmicic dowiaduje się, iż książę każe powystrzelać zdrajców. Chorągwie Stankiewicza i Mirskiego, a także Wołodyjowskiego mają być pod komendą Kmicica. Wysyła go z dwoma regimentami piechoty, aby najpierw otoczyć ich, a potem odczytać rozkazy księcia. Wołodyjowskiego i jego przyjaciół książę każe rozstrzelać, mimo iż Wołodyjowski uratował księciu życie w jednej w wojen. Andrzej bardzo prosił, aby nie stała się im żadna krzywda, błagał o to księcia na kolanach.
Wreszcie Janusz uległ i obiecał odesłać pułkownika i przyjaciół do Birż pod szwedzką straż. Mimo iż książę obiecał im w duszy śmierć za nazwanie go zdrajcą, to jako przyszły król polski, może ich ułaskawić.
Tak argumentował Kmicic i przekonał księcia. Ten na koniec kazał Kmicicowi zaprosić do Kiejdan na czas wojny miecznika rosieńskiego z Billewiczówną.
Książę pytał o Oleńkę. Kmicic powiedział prawdę. Rozstali się w gniewie, a ona nazwała go zdrajcą. Andrzej wolałby stanąć przed całą potęgą szwedzką niż teraz przed nią. W chorągwi Wołodyjowskiego sama szlachta laudańska, która jest obrońcą Billwieczówny. Książę chciał tam wysłać Charłampa, ale ten jest ranny.
ROZDZIAŁ XVII – 17
Chorągwie Mirskiego i Stankiewicza podniosły bunt i same były zdecydowane upomnieć się o swoich pułkowników. Książę postanowił samodzielnie na czele swoich szkockich i niemieckich regimentów ukarać buntowników dla przykładu, aby cała Litwa wiedziała, że musi być posłuszna.
Tymczasem przyjaciele zostali wyprowadzeni z więzienia i znaleźli się na wozach obok Mirskiego, Stankieiwcza i Oskierki, sławnych pułkowników. Dowódca eskorty Kowalski oznajmił im, iż celem podróży są Birże. Zagłoba pocieszał wszystkich, domyślał się wcześniej i mówił im, iż nic im książę nie zrobi. Z kolei Oskierko podejrzewał zdradę. Jego zdaniem Radziwiłł nie chciał sam przelewać ich krwi, dlatego Szwedzi to zrobią za niego. To nie nastroiło pozostałych optymizmem.
Okazało się, iż dowódca straży eskorty to Roch Kowalski z chorągwi Mieleszki. Spodobał się księciu, gdyż łamie podkowy w rękach, taki silny. Z kolei rozumu w ogóle nie posiada, a jak by mu książę kazał łbem rozwalać ścianę, to zrobiłby to z pewnością.
Zagłoba poprosił Kowalskiego i kazał mu dać sobie gorzałki. Nie było musu, ale też nie było rozkazu, aby nie dawać. Zagłoba wmówił Rochowi, że jest jego dalekim krewnym, wujem, ponieważ też jest herbu Korab. Następnie zaprosił Kowalskiego na wóz i upił go. A gdy ten zasnął nocą, Zagłoba przebrał się w jego rzeczy i uciekł z wozu. Żołnierze ze straży chcieli zatrzymać się na popas i wysłali jednego, aby dogonił komendanta, ten jednak wrócił z niczym.
Zatrzymali się rano pod karczmą. Stankiewicz znał te tereny i wiedział, że z Kiejdan jedzie się do Birż przez Upitę. Książę nakazał jednak inną drogę, aby ominąć chorągwie. Jeńcy rozmawiali ze sobą a Mirski wzywał komendanta, aby pozwolił mu jechać na koniu. Strażnicy jednak nie wiedzieli, gdzie jest Kowalski. W pewnym momencie jednak Wołodyjowski wskazał na wóz i miejsce, w którym siedział Zagłoba. Zaniemówili wszyscy z wrażenia, ponieważ na miejscu Zagłoby w jego czapce smacznie spał Roch Kowalski. Nie mogli się powstrzymać od zachwytów nad Onufrym Zagłobą. Wreszcie straż rozpoznała Rocha i obudziła go. Był przerażony ucieczką szlachcica i kazał go ścigać, ale było za późno. Kazał więc żołnierzom wracać do Kiejdan. Pułkownicy zaczęli go namawiać, aby zawrócił do Birż z powrotem, bo w Kiejdanach go rozstrzelają.
Namawiali Kowalskiego także do tego, aby przeszedł z nimi na stronę wojewody witebskiego Sapiehy, który jest patriotą i będzie walczył ze Szwedami. Kowalski zawrócił orszak i jechali w stronę Birż, drogą z Kowna na Szawle do Mitawy. Pod wieczór dopiero zobaczyli tę miejscowość. Spotkali też niewielki podjazd szwedzki, który zapewniał Kowalskiego, iż droga do Birż jest bezpieczna. Nad ranem wjechali na gościniec i tutaj mieli nadzieję, że napotka ich Zagłoba z chorągwią. W pewnym momencie Roch nakazał zatrzymać wóz. Rozglądali się, co się stało? Z dala widać było jazdę, a Wołodyjowski rozpoznał swoich ludzi. Straż otoczyła wóz. Gddał komendę wojsko zbliżyło się do nich, Kowalski wydał komendę „Ognia!”. Nikt go jednak z żołnierzy nie usłuchał. Rozpierzchli się.
Kowalski sam natarł na oddział. Zastrzelono mu konia, ale nie poddawał się. Dopadł go Butrym i razem zaczęli się bić. Chciał zginąć, ale wszyscy krzyczeli „Żywcem!”. Tak się też stało.
Zagłoba przekazał komendę Wołodyjowskiemu, a ten z kolei chciał oddać ją Mirskiemu jako najbardziej zasłużonemu, ale tamten odmówił. Odmówił także Stankiewicz, uważając, że najlepiej będzie dla żołnierzy iść pod komendę Wołodyjowskiego, gdyż znają go i on ich. Wkrótce jechali na czole wojska radząc, co dalej robić, w którą stronę się udać. Zagłoba powiedział im też, że w liście do Szwedów książę kazać rozstrzelać w tajemnicy wszystkich pułkowników. Mirskiego to nie zdziwiło, a Wołodyjowskiego owszem, bo niedawno wraz z Ganhofem uratował życie księciu. Uradzili zatem, aby udać się do Sapiehy. Wcześniej jednak mieli pokręcić się po okolicy Kiejdan, aby zdobyć więcej ludzi, wojska i szlachty pod swoją chorągiew. Dragoni Kowalskiego, oprócz niego, już dołączyli do nich i to mógł być sygnał, że takich osób znajdzie się w okolicy więcej, chociażby z rozbitych chorągwi. Gdyby jednak nadarzyła się okazja do walki z jakimiś szwedzkimi oddziałami, to należało to zrobić. Zatrzymali się gdzieś na odpoczynek i kiedy już mieli odjeżdżać, usłyszeli dzwony na trwogę. Wołodyjowski wydał komendę, aby ruszali, pozostawiając w odwodzie Zagłobę, kilku dragonów jako strażników jeńca Kowalskiego.
ROZDZIAŁ XVIII – 18
W świetle pożarów Wołodyjowski widział spory oddział Szwedów plądrujący domy i walczący z chłopami. Mógł napaść na nich nagle, ale chciał zobaczyć w akcji obce mu wojsko i chciał im się pokazać. Rozpoznał go oficer szwedzki, który na komendę wezwał swoich żołnierzy, a oni karni stawili się natychmiast. Podziwiał ich Wołodyjowski. Dwukrotnie też kazał wystrzelić w ich stronę, aby wiedzieli, iż mają sprawę z polską chorągwią, a nie stronnikami Radziwiłłów. Rozpoczęła się regularna bitwa, w której zwycięzcą mógł być tylko oddział Wołodyjowskiego wspomagany przez Skrzetuskiego. Walka trwała godzinę. Wołodyjowski rozciął twarz dowódcy szwedzkiemu w walce i kazał wziąć go żywcem. Następnie na rannych i zabitych rzuciło się chłopstwo, aby dobijać i grabić.
W tym czasie Zagłobie udało się przekonać rannego Rocha, aby służył ojczyźnie a nie Radziwiłłom.
Usłyszeli też jakieś rozmowy i ludzi. To wracał pan Michał bardzo zmęczony z ludźmi. Zagłoba namawiał rycerzy, aby jeńców puścić wolno i wyjaśnić im, że zostali pobici z rozkazu księcia Radziwiłła. W ten sposób chciał skłócić Szwedów ze zdrajcą księciem. Uzyskał poparcie pozostałych oficerów.
ROZDZIAŁ XIX – 19
Litwa była szarpana teraz wojną domową. Książę rozbił chorągwie Mirskiego i Stankiewicza, a Kmicic odegrał w tych walkach kluczową rolę. Na nim to polegał bezgranicznie Janusz. Z kolei po bitwie klewańskiej ze Szwedami Wołodyjowski wraz z przyjaciółmi, Oskierką i Stankiewiczem, ruszył zamiast pod Bychów do wojewody witebskiego, ruszył na Podlasie do chorągwi, które utworzyły konfederację. Musiał przejść blisko Kiejdan i to było największe zmartwienie.
Janusz otrzymał list od dowódcy wojsk szwedzkich, Pontusa de la Gardie, który ostrzegał księcia przed samozadowoleniem i próbą rozbicia wojsk szwedzkich. Wciągnął je bowiem w wir wojny domowej i wcale nie ma tak wielkiego poparcia, o jakim zapewniał. Janusz musiał przełknąć te zniewagi i podporządkować się. Mimo że wysłał pisma wyjaśniające, jego sytuacja nie była najlepsza. Przede wszystkim chciał rozbić Wołodyjowskiego i z tego powodu odebrał część sił Kmicicowi i osobiście udał się w pościg. Napisał też list do Kmicica wyjaśniając, że pułkownicy uciekli eskortowani do Birż. Prosił też, aby Andrzej napisał pismo do krewnego Jakuba Kmicica, który ma wielkie wpływy w wojskach konfederacji, aby przeciągnąć go na stronę Radziwiłłów.
Wołodyjowski kluczył i uciekał, a hetman ścigał go. Wreszcie zamknął go w kleszczach i zmierzał do walnej bitwy. Pan Michał chciał jej uniknąć, gdyż w otwartym boju nie miał szans z siłami przeważającymi jego siły. Pułki Mieleszki i Ganchofa utworzyły łuk, a cięciwą był rzeka. Miał tylko jedno wyjście, przeprawę, a za nią czekały regimenty piechoty szkockiej Radziwiłła z armatkami i 200 Kozaków. Kiedy pułki księcia zbliżały się do Wołodyjowskiego, nastała wielka burza. Następnego dnia nie było śladu po Wołodyjowskim. Po śladach książę domyślił się, iż pułkownik poszedł na Kiejdany i dalej na Podlasie dołączyć do Horotkieicza i Jakuba Kmicica. Ponieważ obawiał się napaści na swój zamek w Kiejdanach i zrabowanie go, więc ruszył z jazdą z odsieczą, a piechotę pozostawił. Kiejdany zastał otoczone wałami obronnymi, jakie usypał Andrzej Kmicic. Można było się tu bronić teraz dłużej i skuteczniej. Książę wychodził z podziwu.
W rozmowie z Ganchofem twierdził, iż teraz czas ruszyć na Podlasie i buntowników. Ganchof zauważył, iż jeśli ruszą się z Kiejdan, to szlachta i chłopi powstaną przeciwko Szwedom. Książę bał się o Bogusława. W pewnym momencie rozkazał wymaszerować dwóm chorągwiom, na czele których sam stanie. Nie tłumaczył, dokąd i po co.
ROZDZIAŁ XX – 20
Po zakończeniu prac w Kiejdanach Andrzej Kmicic wyruszył do miecznika rosieńskiego, stryja Oleńki. Miał rozkaz przywiezienia Billewiczówny do Kiejdan razem z miecznikiem. W domu miecznika zastał dwóch gości, nie zachował się wobec nich przyjaźnie, raczej straszył. Miecznika prosił po dobroci, ale stanowczo i to go rozzłościło. Nie było bowiem przymusu jechać do księcia. Kmicic tłumaczył, że książę boi się o bezpieczeństwo miecznika i Oleńki. Dziewczyna przyszła do sali. Nie pojedzie dobrowolnie do Kiejdan. Musi ją najpierw Kmicic związać i prowadzić przy koniach. Kmicic zarzekał się, iż w Kiejdanach opowie jej o wszystkim, a teraz musi jechać. Obecna szlachta i miecznik zaparli się.
Usłyszeli kopyta końskie i Kmicic powiedział, iż jego dragoni przybyli i lepiej niech nie stawiają oporu. Kiedy jednak zawołał „W drogę!”, do pokoju weszli goście. A byli to Wołodyjowski z towarzyszami i przyjaciółmi. Teraz już nie jest godzien pojedynku, bo zdradził i mordował żołnierzy. Zagłoba radzi mu modlić się, gdyż nadeszła jego ostania godzina.
Wyprowadzono go z domu, aby rozstrzelać. Oleńka przeszła do drugiej izby i zemdlała. Zagłoba pobiegł za Kmicicem w poszukiwaniu dokumentów, rozkazów Radziwiłła.
Miecznikowi Wołodyjowski radził ucieczkę i dołączenie do nich, a kobiety mogliby pozostawić w Białowieży. Tam schroniła się rodzina Skrzetuskiego. Wszyscy już byli gotowi i Oleńka także do wyjazdu, kiedy wrócił Zagłoba z listami i oświadczył, że wstrzymał egzekucję Kmicica. Odczytał list księcia do Kmicica, z którego wynikało, że tylko na jego natarczywe prośby Wołodyjowski i reszta przyjaciół nie została zgładzona już w Kiejdanach. Zagłoba zarzekał się, iż Kmicic okazał się ich wybawicielem, a zatem nie można go rozstrzelać. Wołodyjowski zwrócił więc wolność Kmicicowi, gdy do komnaty wprowadzili go żołnierze. Zachęcał, aby Kmicic przyłączył się do nich, lecz ten odmówił. Kto lepiej służy ojczyźnie, niech Bóg rozsądzi. Jedynie Radziwiłł jego zdaniem może ratować ojczyznę. Z kolei oni, pułkownicy zdrajcą go nazywają i wobec niego się buntują. Zagłoba uważa, że Kmicic chyba rozum stracił, bo przecież przysięgał Polsce a nie Szwecji. Na zakończenie rozmowy zechciał oświecić młodzieńca co do wartości słów dawanych przez księcia. Obiecał on wszakże uwolnić oficerów? Kmicic potwierdza, iż mieli do końca wojny siedzieć w Birżach.
Na to dał mu do przeczytania list, w którym był rozkaz rozstrzelania pułkowników w Birżach. Po przeczytaniu jego treści Kmicic żałował, że go nie rozstrzelali, ponieważ dowiedział się prawdy o swoim Radziwille. Żegnali się wszyscy, miecznik miał z rana podążyć za nimi i w puszczy zostawić Oleńkę. Po czym rycerze ruszyli raźno na Podlasie.
ROZDZIAŁ XXI – 21
Dwie godziny po wyjeździe Wołodyjowskiego książę przybył z wojskiem do Billewicz. Zabrał miecznika i Oleńkę do Kiejdan i w drodze słuchał komentarzy do ostatnich wydarzeń. Wcale go nie słuchał, gdyż miał ważniejsze problemy. Dowiedział się, iż wojewoda witebski Sapieha odesłał jego listy bez odpowiedzi. Skupiała się wokół niego coraz większa gromada szlachty, wyprzedawał swój majątek i wystawiał armię dla obrony kraju. Książę nie mógł ruszyć się ze Żmudzi, bo nie był pewien poddanych. Dlatego zastanawiał się nad ściągnięciem Bogusława, który i tak na Podlasiu nie mógł niczego bez niego zwojować. Wojska konfederackie były pozbawione dowództwa i książę mógłby je rozbić, ale teraz Wołodyjowski wiózł tam świetnych i najlepszych w kraju dowódców.
Następnego dnia książę wrócił do Kiejdan i natychmiast kazał wezwać Kmicica. Rozmawiali o listach Radziwiłła i jego oszustwie. Na to Radziwiłł dostał ataku astmy i zbiegła się służba, aby go ratować. Kmicic rozmawiał z Charłampem o niepowodzeniu ataku na Wołodyjowskiego. Dowiedział się o sprowadzeniu miecznika z Oleńką, a Charłamp pytał o datę ślubu. Kiedy książę poczuł się lepiej, znów rozmawiał z Kmicicem. Wyjaśniał, że gdyby zabił w Kiejdanach oficerów, wówczas nie byłoby wojny domowej. Nie jest katem, aby zabijać, lecz dzięki uległości wobec Andrzeja teraz szykuje się krwawa wojna domowa. Buntownicy dali zły przykład. Wszystko mu jednak przebacza z powodu szańców, jakie usypał wokół Kiejdan.
ROZDZIAŁ XXII – 22
Odbyła się uczta u wojewody wileńskiego, księcia Janusza, na którą nie chciała iść Oleńka. Zjechała się cała zaproszona szlachta. Były toasty za zdrowie księcia i uśmiech na jego twarzy. Odzywały się głosy szlachty, że dobrze zrobił odrywając się od Korony za przykładem Wielkopolski. Skandowali wiwaty i radzili, aby los Litwy oddać w ręce Radziwiłła, do którego mają bliżej niż do Jana Kazimierza.
Podczas wieczerzy Kmicic siedział obok Oleńki i bardzo cierpiał. Chciał do niej mówić, ale nie odważył się, miał różne myśli podobnie jak i ona. W myślach krytykowała go i wybaczała. Widziała w nim złe cechy, a potem dobre. Ceniła męstwo i odwagę, ale widziała też łzy pokrzywdzonych i zdradę ojczyzny.
Książę wzniósł toast za zdrowie króla Szwecji, a szlachta za Janusza Pierwszego, księcia Litwy. Szczaniecki wstał nagle i wzniósł toast za Janusza króla Polski i cesarza Rzeszy Niemieckiej. Tłumaczył się, że tak samo mu daleko do korny polskiej jak niemieckiej, to znaczyło, że wart jest obu zaszczytów, a kto tak nie uważa, to niech wstanie, natychmiast wyzwie go na pojedynek. Wśród towarzystwa ranga i siła Radziwiłla zmalała. Książę chciał uniknąć takich przycinków, zależało mu szczególnie, aby jego oficerowie nie stracili do niego szacunku. Kmicic patrzył w stół i nic się nie odzywał.
Przybył posłaniec od Bogusława z listami. Książę pisał a Janusz obwieszczał wszystkim, iż wojska konfederackie pustoszą jego dobra na Podlasiu. Łatwiej jest z chłopami i babami wiejskimi walczyć niż z prawdziwym wrogiem. Następnie poinformował zebranych, że województwo sieradzkie oddało się Karolowi Gustawowi, a potem z radością obwieścił klęskę Jana Kazimierza i ucieczkę do Krakowa, a dalej, że Warszawa wzięta. Szczaniecki krzyknął z ironią wiwat na tę okazję, ale książę nie dostrzegł ironii, a także przygnębienia, jakie gościło na twarzach zebranych, podczas gdy jego informację ucieszyły.
Kiedy książę chwalił Karola Gustawa i ludzi podejmujących decyzję oddania się w opiekę Szwedów, Szczaniecki przypomniał Radziejowskiego i Opalińskiego pod Ujściem, którzy mieli takie same poglądy jak książę. Krzyknął „Na pohybel Janowi Kazimierzowi!” – po czym z trzaskiem odrzucił krzesło i wyszedł z sali. A książę nakazał lać najlepsze wino.
Książę chciał wznieść wiele toastów, a Oleńka poczuła się słabo. Prosiła miecznika o pomoc w wyjściu z sali, ale on obawiał się księcia. Wówczas objął ją ramieniem Kmicic i wyprowadził z sali, a następnie omdlałą zaniósł do komnaty.
ROZDZIAŁ XXIII – 23
Kmicic prosi księcia o rozkaz wyjazdu, jakieś zadanie, gdyż nie może już usiedzieć w Kiejdanach. Oleńka go nie chce i on jej też, musi wyjechać. Książę daje mu listy do Karola Gustawa i księcia Bogusława. Każe też jechać samemu, bez chorągwi. W Zabłudowie ma nakazać Harasimowiczowi, aby wszelkie podatki i procenty z intrat przesłał do Tylży, gdzie książę jedzie. Następnie w Tykocinie ma oddać księciu Bogusławowi list, a także ma mu powtórzyć, że Jan Kazimierz wcale nie jest jeszcze skończony. Może się w Krakowie bronić miesiącami. Ponadto Tatarzy i Wiedeń mogą przyjść z pomocą królowi, gdyż rzucą się na Kozaków i wtedy Potocki może przyjść z odsieczą. W dodatku król może otrzymać pieniądze i opłacić nowe wojsko, które nie będzie się buntować jak pod Widawą i Żarnowem, gdzie szlachta odmówiła walki, a tylko stała w szyku.
W Małopolsce noga może się podwinąć Szwedom, a wówczas Wielkopolska, Mazowsze i Prusy powstaną i noga szwedzka z kraju nie ujdzie. Wtedy fortuna Radziwiłłów zmaleje tak nisko, jak wcześniej była wysoko. Dlatego Bogusław ma jechać do Tylży, aby tam wojska zebrać i nie opowiadać się za nikim, ponieważ wtedy zamknęliby sobie drogę do Jana Kazimierza i powrotu do łask królewskich, gdyby sprawdził się czarny scenariusz i Polska powstałaby przeciwko Szwedom. Siedząc na Podlasi książę Bogusław musi się opowiedzieć po jednej ze stron, pruskiej, szwedzkiej czy po stronie Jana Kazimierza, a lepiej byłoby, gdyby tego nie robił. Jeśli Kmicicowi uda się rozgłaszać wieści, że Bogusław pod nakazem księcia Janusza podpisał ugodę ze Szwedami, to wówczas Bogusław mógłby zaprosić do siebie konfederatów, a potem do Prus wywieść.
Następnie Kmicic ma się udać do króla Karola Gustawa ze skargą na grafa Magnusa. Książę prosi Karola Gustawa o armaty od grafa Magnusa i wojsko, dzięki temu będzie mógł pokonać konfederatów, już dawno by to zrobił, gdyby Magnus chciał mu pomóc. Króla Gustawa znajdzie Kmicic gdzieś na polu bitwy. Jeśli pod Krakowem, to jeszcze zabierze listy do innych panów, marszałka koronnego Lubomirskiego. On to chce bardzo wydać swego syna Herakliusza za jego córkę, to najlepsza partia w kraju i trzeba mu to podsuwać, aby przeszedł na stronę szwedzką. W zamian odziedziczy kiedyś Litwę. Kiedy Kmicic wyszedł, książę wezwał Ganchofa i jemu powierzył chorągiew Kmicica i komendę nad jazdą. Ganchof dziękował bardzo. Doniósł księciu, iż Sapieha z całą potęgą idzie na niego.
Kmicic prosił księcia, aby opiekował się Oleńką i miecznikiem. Książę obiecał mu to.
ROZDZIAŁ XXIV – 24
Po obiedzie Kmicic i jego wachmistrz Soroka otrzymali listy od księcia i glejty do straży szwedzkich. Ganchof kazał się kłaniać księciu Bogusławowi od niego. Charłamp opowiadał jak to kiedyś kochał się w jednej pannie, ale mu zawsze Wołodyjowski szablą groził. Miał się z nim pojedynkować, ale wtedy pan Michał zabił Bohuna. Gdyby nie to, Charłamp nie rozmawiałby z nimi dzisiaj. Uczucie wywietrzało z niego dopiero gdy odbył misję do Smoleńska. Takie zadanie jak ma Kmicic, to najlepszy sposób na odkochanie się. Wsiadał już na koń, ale serce drżało i chciał się pożegnać z Oleńką i bał się. W końcu jednak pożegnał się z nią i prosił o wybaczenie. Ona wybaczała i życzyła szczęścia w życiu. Płakała i prosiła, aby odstąpił od zdrajców. Wybiegł od niej, wsiadł na konia i ruszył.
ROZDZIAŁ XXV – 25
Kmicic ruszył w drogę bocznymi drogami wzdłuż Niewiaży i przekroczył Niemen. Napotykał wielu mieszczan i ludzi uciekających przed wojną do Prus. Spotykał też wiele oddziałów wojska. W Pilwiszkach nad Szeszupą opowiadano mu o wojsku, które kilka dni wcześniej uratowało miasto przed atakiem Zołtareńki. Miał on napaść na nich w 500 ludzi i miasto spalić, ale pojawiła się chorągiew Wołodyjowskiego i z zaatakowała wroga. Kmicic wyraźnie jechał drogą, która kilka dni wcześniej podążał na Podlasie pan Michał.
Tam też kolejnego ranka zajechała świta księcia Bogusława. Kmicic cieszył się ze spotkania, zameldował się u księcia. Kmicic przedstawił się jako pułkownik księcia Janusza, bo Bogusław myślał, iż to zwykły posłaniec. Uważał go po chwili za podobnego sobie, gdyż słyszał o potyczkach z Chowańskim Kmicica, a zatem o jego wielkiej odwadze i waleczności. Podał księciu list od księcia Janusza. Nie zrobił na księciu Bogusławie wrażenia, gdyż właśnie robił to, o co go prosił w liście wojewoda wileński, Janusz Radziwiłł. Opowiadał, iż bardzo się nudził w Tykocinie, aż wybił wszystkie niedźwiedzie i kazał sobie porwać ponoć piękną Helenę, żonę niejakiego Skrzetuskiego, ale nie zastano jej w domu.
Potem zapytał czy Kmicic zna francuski lub niemiecki, bo usta mu pierzchną od litewskiej mowy.
Kmicic znał niemiecki, więc książę dalej mówił i pytał o to, czy ma jeszcze jakieś listy. Usłyszał, że młodzieniec jedzie do króla Gustawa. Bogusław dziwi się Prusom. Myślał, że to oni pomogą Szwedom pokroić ten bochenek, który nazywa się Rzeczpospolita, a tu szlachta polska odstępuje Jana Kazimierza, a Prusacy chcą walczyć.
Na szczęście mają tam elektora, który czuwa. Januszowi chodzi o Prusy, do których chce wprowadzić swoje załogi. Kłopot w tym, że i Szwedzi mają ochotę na Prusy. Bogusław wysłał sekretny list do Jana Kazimierza, aby zlecił mu pospolite ruszenie na Podlasiu. Wówczas wojska konfederackie poszłyby pod jego komendę. Podstęp jednak nie udał się, bo chyba królowa odradzała. Wojska konfederackie idą na Zabłudów, a tam, pisze Janusz, mocne piwa. Kazał zatruć je, aby zatruć wojska konfederackie. Z jednej strony książę nakazuje wyjazd do Prus, a z drugiej rzeź w Zabłudowie. Bogusław już sam nie rozumie księcia. Kmicic ma też list do Harasimowicza, który jest z Bogusławem. Zatem nie musi już jechać na Podlasie.
Bogusław pytał o Lubomirskiego i Kmicic odpowiedział, że do niego także list wiezie. Bogusław zdradził, że Janusz obiecał jemu rękę córki i swoją fortunę. Dlatego myślał, że prowadzi z nim podwójną grę, a przecież Bogusław zrezygnował z tuzina księżniczek francuskich, jakie mu swatano. Kmicic pochwalił się też, iż nie jest sługą Radziwiłłów, a kuzynem, gdyż jego ród jest spokrewniony z Kiszkami, tak samo ród Janusza. Bogusław nazwał go więc kuzynem.
Harasimowiczowi Janusz każe ratować majątek swój, a działa ciągnąć do Prus. Bogusław już je ma ze sobą. Chce także, aby konfederatów popić i powyrzynać albo zatruć piwo i wino w beczkach.
Po wyjściu Harasimowicza Kmicic prosi o wyznanie prawdy, czy Janusz rzeczywiście robi wszystko dla Polski? Bogusław w dobrym nastroju odpowiada, że fortuna Radziwiłłów książąt Niemieckiej Rzeszy jest większa niż niejednego niemieckiego księcia, który mógłby u Radziwiłłów być na służbie. Jednak to oni mają przywileje w Niemczech, natomiast w Polsce oni, najwięksi muszą kłaniać się wybrańcom wolnej elekcji. Czas z tym skończyć. Rzeczpospolita upada i Radziwiłłowie muszą wziąć jak najwięcej dla siebie.
Kmicic w trakcie odpowiedzi księcia czuł się coraz gorzej. Podziękował i wyszedł stamtąd. W karczmie zamknął się i milczał. Soroka przygotował konie do wyjazdu, dobrze znał swego pułkownika. Część z nich miała pojechać konno przez miast i zatrzymać się pod lasem, czekać na resztę. Kmicic przebrał się nienagannie, a później wyjaśnił, że będą musieli porwać księcia i albo się uda, albo grozi im pal. Żołnierze wierzyli w powodzenie misji i godzili się na wszystko.
Pojechał do księcia Bogusława, który dał mu kilka listów. Kmicic prosił, by przechował mu konia wielkiej krwi i bardzo mądrego, który idąc w szeregu zachowuje się, jak pozostałe konie ale bez cugli, a strzelec ma dwie wolne ręce. Jeśli szereg zawraca, to koń także zawraca, nie łamiąc szeregu. Bogusław uważa, że żaden koń tego nie potrafi. Kmicic namawia na przejażdżkę. Książę zgadza się i w trakcie jazdy porywają go. Bogusław rozumie, że jest porwany i nazywa ich łotrami. Kmicic pyta, kim on jest, książę Bogusław?
ROZDZIAŁ XXVI – 26
Kmicic opowiedział, jak bardzo zawiódł się na Radziwiłłach, którzy wszystkich nazywają zdrajcami, a sami nimi są. Kazał go przeszukać i odebrać list od Janusza. Zagroził, iż król Jan dowie się o wszystkich ich pomysłach i postępkach. Jechali może godzinę, aż spotkali ludzi wcześniej wysłanych z końmi. Musieli też zatrzymać się na postój w karczmie. Kiedy Kmicic zszedł z konia i wsadził za pas krócicę, podszedł do księcia i prosił, by ten zsiadł. Bogusław schylił się porwał zza pasa Kmicica pistolet i strzelił mu prosto w twarz. Książę zaczął uciekać konno, a młodzieniec upadł na ziemię.
Dwaj ludzie Kmicica z Soroką próbowali dogonić Bogusława, ale pierwszego zabił jego własną szablą, a potem ściął drugiego. Soroka wrócił do pułkownika, aby jego ratować. Kmicic żył, głowę miał całą, ale nie ruszał się.
Książę wrócił do Pilwiszek, a na jego spotkanie wyjechał oddział rajtarów. Bogusław uznał ich obawy o jego zdrowie za niezasadne. Po prostu kupował konia i objeżdżał go z kawalerem, któremu dobrze zapłacił. Był przekonany o śmierci Andrzeja.
KONIEC TOMU PIERWSZEGO
Oprac.Tom 1 Roz. 1-7Tom 1 Roz. 8-14Tom 1 Roz. 15-26Tom 2 Roz. 1-10Tom 2 Roz. 11-21Tom 2 Roz. 22-32Tom 2 Roz. 33-40Tom 3 Roz. 1-10Tom 3 Roz. 11-19Tom 3 Roz. 20-30Interp./Char.Kmicic i Oleńka