Oprac.Rozdziały 1-6Rozdziały 7-15Rozdziały 16-23Rozdziały 24-32Interp./Char.
16. Kaźń
Centuria pod dowództwem Marka Szczurza Śmierć otoczyła Nagą Górę, na której po trzech godzinach od wyroku miała odbyć się egzekucja. Pilnowano więźniów, aby nikomu nie przyszła ochota na odbijanie ich. Był tam człowiek, którego nie widzieli wszyscy i on z dala obserwował miejsce kaźni. Był też jeden, który bardzo cierpiał i przezywał się głupcem, rozmawiał sam ze sobą. Był to Mateusz Lewita. Poprzedniego dnia był z Jeszuą w Bettagium u pewnego ogrodnika. Potem pozwolił, aby Jeszua poszedł sam do Jeruszalaim.
To był jego pierwszy błąd, którego nie mógł sobie darować. Miał później iść do miasta, ale nagle zachorował i nie mógł się ruszyć. Przeczuwał coś złego i w Jeruszalaim usłyszał złą wiadomość, wyrok procuratora na Jeszuę. W drodze kaźni, widząc cierpienie Jeszui chciał przedrzeć się przez strażników i zabić go, ratując od cierpień. Potem chciał sam zginąć. Nie udało mu się tego dokonać.
Po czterech godzinach kaźnie nie udało mu się uratować od cierpień Jeszui, dlatego wyrzucał sobie to i cierpiał. W desperacji krzyczał na Boga i określał go mianem tyrana. Zobaczył, że świat się zmienił i za chwilę nad nimi pojawi się burza. Ale czy to coś zmieni w życiu Jeszui? Spojrzał w dół na wojska i zauważył zmiany, bezład i Marka Szczurzą Śmierć.
Dismos cierpiał, ponieważ nie tracił przytomności. Jeszua omdlał, a głowa mu zwisła i oblepiły ją muchy, w ciało wbiły się owady ssąc je. Strażnik podał na włóczni gąbkę z wodą i Jeszua ssał ją. Oburzył się Dismos, który czekał w kolejce na wodę. Strażnik przebijał im serca włócznią. Ciemność okryła Jeruszalaim i nagle z nieba lunął deszcz. Centurie uciekały w popłochu, a za nimi lała się woda strumieniem. Mateusz przedostał się do nóg Jesziu i wyzwolił je z pęt, potem ramiona i zdjął jego ciało z krzyża. Potem zdjął również pozostałe ciała z krzyży.
17. Niespokojny dzień
Przed Varietes zbierała się cały dzień wielka kolejka. Tysiące ludzi chciało kupić bilety i dostać się na przedstawienie. W końcu wezwano milicję, a personel teatru uciekł ze strachu. Kiedy na prośbę władz powrócił do pracy rozpoczęto poszukiwania Rimskiego. Sprowadzono psa, ale dyrektora nie odnaleziono. Komisja śledcza poszukiwała umowy z Wolandem. Nie było to łatwe.
W biurze turystycznym o żadnym Wolandzie nie słyszano. Sprawdzono także w domu Lichodiejewa, bez rezultatu. Znikło całe kierownictwo teatru. Odwołano spektakl. Łastoczkin, księgowy, miał dotrzeć do komisji widowisk i wpłacić wczorajszy utarg ponad 20 tys. rubli. Taksówkarze nie chcieli go zabrać. Okazało się, że wręczone im przez wczorajszych klientów czerwońce zamieniały się w pszczoły.
W komisji zastał wielka panikę i nieład. Kiedy wszedł do gabinetu Piotrowicza, zobaczył siedzący za biurkiem pusty garnitur w krawacie. A potem rozpoznał głos znajomego urzędnika. Sekretarka opowiedziała księgowemu, jak to przyszedł wielki kocur do Piotrowicza, a ten zdenerwowany powiedział „A niech mnie diabli porwą” i kocur odrzekł, że da się to zrobić.
Księgowy wyszedł stamtąd do oddziału komisji. Tam też zastał wielki bałagan. Rozsiani po różnych zakątkach budynku chórzyści śpiewali tę samą piosenkę z wielką dokładnością i zgodą. Wezwany lekarz roznosił wszystkim środki uspokajające. Od sekretarki dowiedział się, iż w filii był gość w kraciastych spodniach. Przedstawił się jako specjalista w dziedzinie tworzenia chórów. Zaśpiewał gamę i wszyscy powtarzali po nim, nawet kiedy go nie było ludzie śpiewali.
Kilka godzin później wszystkich śpiewających załadowano na ciężarówkę i skierowano do profesora Strawińskiego. Kiedy Łastoczkin znalazł w końcu kasę i chciał wpłacić pieniądze, na dźwięk słów, że jest z Varietes, kasjer zasłonił okno siatką. Po jakimś czasie otworzył okienko, a księgowy wypełnił blankiet wpłat. Wówczas został aresztowany, ponieważ kasjer wskazał go milicjantom jako jednego ze sztukmistrzów z Varietes.
18. Pechowi goście
Do Moskwy przybył Maksymilian Popławski, wuj Berlioza. Dostał on telegram, w którym Berlioz napisał samodzielnie, że został przejechany przez tramwaj i podał datę i godzinę pogrzebu. Uważał telegram za niedorzeczny, ale bardzo zależało mu na przeniesieniu się do Moskwy z Kijowa. W zarządzie mieszkań nikt nie był w stanie udzielić mu informacji, pojechał więc do mieszkania. Otworzył mu kot i przywitał Korowiow, który udawał zmęczonego i zapłakany po stracie Berlioza poszedł się położyć.
Kiedy do Popławskiego odezwał się kot, który przyznał się do napisania telegramu, wówczas gościowi zrobiło się słabo. Wygonił go z mieszkania i radził, by wracał do Kijowa, aby nie myślał o powrocie do Moskwy. Wezwał też Azazella, był to niski kulawiec w obcisłym czarnym trykocie, z nożem za pasem, rudy, z żółtym kłem, z bielmem na lewym oku.
Złapał kurę na schodach i uderzył w głowę Popławskiego, urywając udko. Minął nieznajomego pytającego o mieszkanie Berlioza. Podejrzewał, iż człowiek ten będzie zaraz wracał i schował się w komórce na dole. Widział człowieka wybiegającego z domu, w mokrych spodniach i śladami pazurów na głowie. Popławski pojechał na dworzec.
Człowiekiem, którego minął Popławski, był bufetowy Andrzej Soków z Varietes. Otworzyła mu dziewoja naga i wszedł do środka mieszkania Berlioza. Poprosił o rozmowę z Wolandem i ten zarzucał mu nieświeżego jesiotra w bufecie. Ale nie z tym przyszedł Soków. Chodziło o czerwońce, którymi płacili klienci teatru po spektaklu. Okazały się fałszywe. Azazello podał mu krzesło, z którego spadł i oblał spodnie winem. Woland zapytał, czy Soków jest biedny?
Wówczas dało się słyszeć głos dziewczyny. Powiedziała, że bufetowy ma 249 tys. rubli w pięciu oddziałach kasy i w domu pod podłogą 200 złotych dziesiątek. To zdziwiło bufetowego. Dalsza rozmowa przebiegała w takiej samej atmosferze. Powiedziano nawet, że Soków umrze za 9 miesięcy w klinice Pierwszego Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego na sali numer cztery, a powodem śmierci będzie rak wątroby. Bufetowy zestarzał się.
Potem wyjął kawałki papieru, które pozostały mu po wczorajszych klientach, ale zdziwił się, gdyż okazały się być rublami. Następnie wybiegł stamtąd. Na schodach kapelusz zamienił się w kota, który porysował mu głowę. Pobiegł do apteki zapytać o specjalistów od chorób wątroby. Zrobiono mu opatrunek głowy. Dowiedział się o profesora Kuźmina.
Pobiegł do niego i przedstawił swoją sytuację, o której dowiedział się od Wolanda. Profesor zalecił mu badania i powiedział, iż w obecnej chwili nic mu nie grozi. Bufetowy zostawił słupek złota i czerwońce. Kiedy jednak profesor wychodził z gabinetu, zauważył, iż zamieniły się w etykietki z butelek „Abrau-Durso”.
Po powrocie do gabinetu zastał tam kota pijącego mleko. Kazał pielęgniarce zabrać go i zobaczył skaczącego dużego wróbla. Potem zadzwonił po pijawki i gdy się odwrócił, za biurkiem siedziała siostra, a raczej z kłem Azazello. Miał torbę z napisem „pijawki”. Profesor Bourre przybył do Kuźmina i leczył go pijawkami, pocieszał kolegę.
Część druga
19. Małgorzata
Małgorzata to imię ukochanej mistrza, która o nim nie zapomniała. Była piękną 30-letnią kobietą, miała męża, dobrego człowieka, który dokonał pewnego odkrycia i bardzo ją kochał. Tak jak umówiła się z mistrzem, przyszła do niego następnego dnia, ale jego już nie było. Wróciła do domu i tej nocy przyśniło się jej, że mistrz stoi w drzwiach jakiegoś domku i przywołuje ją do siebie. Zmarł i ona także wkrótce umrze lub też nie zmarł i niedługo zobaczą się.
Obudziła się i poszła do małego pokoju. Tam z szafy pełnej rupieci wyciągnęła rękopis nieco nadpalonej powieści, książeczkę oszczędnościową i fotografie mistrza. Przeczytała fragment o Jeruszalaim, które tego dnia pod wpływem wielkiej nawały znikło. W Natasza, jej służąca opowiadała, jak to poprzedniego dnia z Varietes wyszło wielu ludzi poprzebieranych w cenne ubrania, które potem znikły i byli nadzy. Małgorzata podarowała jej pończochy i flakon perfum. Poszła na miasto.
Siedziała pod murami Kremla i obserwowała pogrzeb Berlioza, przewodniczącego Massolitu. Odprowadzający go myśleli zapewne o tym, gdzie podziała się jego głowa. Rozmawiał z nią Azazello i od niego dowiedziała się, że ktoś ukradł z trumny głowę. Zapytała o krytyka Łatuńskiego, który być może jest w kondukcie żałobnym. Chciała widzieć, jak wygląda krytyk jej mistrza. Nieznajomi chcieli zaprosić ją do wielkiego artysty na wieczór, chciała odmówić, lecz zacytowali jej myśli i fragment książki o Piłacie. Wróciła do niego i do rozmowy. Przedstawił się, że nazywa się Azazello.
Domyśliła się, iż nieznajomy wie o mistrzu i ten powiedział, że mistrz żyje. Następnie dał jej złote puzderko z kremem, jego zdaniem przez ostatnie pół roku bardzo się zestarzała ze zmartwień. Wieczorem o wpół do dziesiątej ma się nakremować cała i czekać na telefon. Zostanie dostarczona do artysty i nikt się o tym nie dowie. Małgorzata zastrzegła, domyślała się, że ktoś ją w coś nieczystego wciąga, lecz postanowiła iść za głosem serca i zrobić wszystko, by zobaczyć się ze swoim ukochanym mistrzem.
20. Krem Azazella
Małgorzata smarowała się kremem i wkrótce przed lustrem zobaczyła siebie o 10 lat młodszą. W każdej jej komórce w środku kipiała radość. Na karteczce napisała: „Przebacz mi i zapomnij o mnie jak najszybciej. Opuszczam cię na zawsze. Nie szukaj mnie, to się na nic nie zda. Na skutek klęsk i nieszczęść, które na mnie spadły, zostałam wiedźmą. Czas na mnie. Żegnaj.”
Unosiła się nad podłogą i latała po mieszkaniu. Służąca Natasza nie mogła jej poznać. Małgorzata usiadła na oknie i próbowała zaczepić Mikołaja Iwanowicza. Azazello zadzwonił do niej i kazał jej lecieć, a nad bramą krzyknąć „Niewidzialna”. Potem miała polatać nad miastem i udać się nad rzekę, gdzie czekają na nią. Odlatując na miotle, żegnała Mikołaja Iwanowicza, który z wrażenia spadł z ławki.
21. Lot
Poleciała do mieszkania Łatuńskiego, krytyka, który zniszczył karierę mistrza. Nie było go, więc odkręciła wszystkie kurki i wiadrami nosiła wodę do gabinetu. Podobnie rozrzucała ubrania i garnitury. Przestała, gdy gosposia z niższego piętra zaczęła dobijać się do drzwi, gdyż zalała ich woda. Przelatywała do okien i w niektórych zbijała szyby. W jednym mieszkaniu uspokajała samotnego chłopca. Gdy zobaczyła za oknem łunę, ruszyła w dalszą drogę. Wkrótce dostrzegła Nataszę. Służąca także nasmarowała się kremem, zamieniła w wieprza Mikołaja i on z nią leciał, ona na nim.
Poleciały obie nad wodę, kapały się. Był tam zlot wszystkich wiedź. Nazywały Małgorzatę księżniczką. Widziała tańczące rusałki i koźlonogiego. Wszyscy jej usługiwali, szykowali się do lotu do Moskwy, gdzie poleciała już Natasza. Koźlonogi wyczarował dla niej kabriolet, za kierownicą siedział gawron. Samochód wzbił się do góry i pomknęli do Moskwy.
22. Przy świecach
Wylądowali na cmentarzu w pobliżu Dorogomiłowa. Pojawił się Azazello, gawron spuścił w przepaść auto i odleciał. Razem z Małgorzatą udali się na Sadową do mieszkania Wolanda. Było tam zupełnie ciemno i pojawił się z latarką Korowiow. Tłumaczył zdziwionej Małgorzacie, że jest w stanie powiększyć każde pomieszczenie do olbrzymich rozmiarów, tak jak to, bo chodzi o piąty wymiar. W piątym wymiarze wszystko jest możliwe, ale ludzie go nie znają.
Chodziło o doroczny bal, który urządza Woland. Bal bez gospodyni nie jest prawdziwy. Wybrali ją, bo ma na imię Małgorzata, jest także mądra i pochodzi z miasta, gdzie ma odbyć się bal. Kobieta zgodziła się zostać gospodynią balu. Przeszli do innej sali, gdzie byli już wiedźma Hella, Azazello, kocur i Woland, książę ciemności. Z gwiazdką w oku świdrował wszystkich obecnych i zwracał się do Małgorzaty per królowo. Grał w szachy i posadził Małgorzatę koło siebie.
Zapytał kota, dlaczego pozłocił sobie wąsy? Przedstawił Behemota, Azazella i Korowiowa Małgorzacie. Pokazał jej globus, który powiększał wskazane miejsca. Zobaczyła matkę z umierającym dzieckiem. To działalność Abbadona. Zdaniem Wolanda jest to postać równie sprawiedliwa dla wszystkich. Wezwał go i Abbadon wyszedł ze ściany w okularach. Przybyła Natasza z wieprzem. Woland kazał zaprowadzić go do kuchni, bo nie wypada pokazywać go na balu.
23. Wielki bal u szatana
Wykąpano Małgorzatę we krwi i wytarto liśćmi. Azazello i Korowiow zwracali się do niej per królowo Margot. Wiedli ją przez duszny las na salę pełną tulipanów. Była tam orkiestra dyrygowana przez samego Sztrausa. Zbliżała się północ i wreszcie nadeszli pierwsi goście. Korowiow przedstawił jej Jacques (Żaka), fałszerza pieniędzy i zdrajcę stanu, zdolnego alchemika. Potem hrabiego Roberta, kochanka królowej, zabójcę własnej żony.
Zielona i gruba to pani Tofana. Sprzedawała kobietom eliksir zabijający mężów. Była też młoda kobieta z chusteczką. Miała na imię Frieda i wsadziła chusteczkę do ust męża, kiedy zakopała go w lesie. Teraz podtykano jej chusteczkę dla przypomnienia o grzechu i cierpienia. Zwróciła się z prośbą do Małgorzaty jako królowy, aby zabrano tę chusteczkę.
Małgorzata obiecała jej to. Byli też cezar Kaligula i Messalina, ale nie zainteresowali Małgorzaty, podobnie jak nie wzbudził jej zainteresowania żaden z królów, książąt, kawalerów, samobójców, wisielców, dozorców więziennych i szulerów, katów, konfidentów i zdrajców, tajniaków, deprawatorów, żadna z trucicielek ani rajfurek. Następnie znalazła się w sali z basenem. Wykąpana we krwi znów oprzytomniała. Raz jeszcze pokazała się gościom i miała już dosyć balu.
Zobaczyła Wolanda z Abbadonem, a Azazello wniósł na tacy ludzką głowę. Woland zwrócił się do Berlioza i pytał, czy wszystko, co przepowiedział spełniło się? Następnie przemienił głowę w puchar na złotej nóżce. Do sali wszedł pełen strachu Meigel. Małgorzata widywała go w kawiarniach, więc on również zmarł, skonstatowała. Kiedy dowiedział się o przyjeździe Wolanda, chciał pokazać mu Moskwę, więc szatan skorzystał z okazji.
Azazello zabił barona Meigela, aż trysnęła krew. Korowiow nabrał jej do kielicha i podał Wolandowi. Kiedy wypił, zmienił ubranie na bardziej oficjalne. Podał też kielich Małgorzacie. Gdy wypiła łyk, przeniosła się do domu, a bal zakończył się.
Oprac.Rozdziały 1-6Rozdziały 7-15Rozdziały 16-23Rozdziały 24-32Interp./Char.