Oprac.Rozdziały 1-6Rozdziały 7-15Rozdziały 16-23Rozdziały 24-32Interp./Char.
Motto:
…Więc kimże w końcu jesteś?
– Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro.
J. W. Goethe Faust
CZĘŚĆ PIERWSZA
1. Nigdy nie rozmawiaj z nieznajomymi
Akcja rozpoczyna się w Moskwie. Michał Aleksandrowicz Berlioz (40l.), redaktor miesięcznika literackiego i prezes stowarzyszenia literackiego, wraz z Iwanem Nikołajewiczem Ponyriowem (młody), poetą o pseudonimie Bezdomny, szli rankiem po Patriarszych Prudach. Zachodziło właśnie majowe słońce. Wypili napój morelowy i Berlioza rozbolało serce.
Zobaczył przed sobą wysokiego mężczyznę, który kołysał się i był przeźroczysty. Mówił potem o poemacie antyreligijnym, jaki zamówił do kolejnego numeru gazety. Iwan napisał utwór o Jezusie, a Berliozowi chodziło o to, że Jezus w ogóle nie istniał. Pojawił się wówczas w alei nieznajomy (Woland). Z zeznań ludzi wynikało, że miał złote zęby, utykał na prawą nogę i był mały, choć inni twierdzili, iż był ogromny. Prawda była inna. Był to człowiek wysoki i z lewej strony miał koronki platynowe, z prawej złote, prawe oko miał czarne, a lewe zielone, brwi jedna wyższa, druga niższa. Miał rękawiczki i czapkę.
Kiedy usłyszał ich rozmowę, poprosił, czy może się przysiąść. Pytał czy oni wierzą w Jezusa i Boga, oni zaprzeczyli. On twierdził, że to cudowne. Co w takim razie zrobić z 5 faktami potwierdzającymi istnienie Boga? Chodziło też o przeprowadzony szósty dowód Kanta, który odrzucał poprzednie 5.
Berlioz kazałby go zesłać. Nieznajomy zapewnia, iż Kant od dawna pozostaje dalej niż Solowki, miejsce zesłań. Mówi także o planowaniu i rządzeniu światem przez człowieka. Daje przykład człowieka chorego na płuca, któremu wydaje się, że ma władzę nad innymi. Kiedy jednak choruje, biega po lekarzach, wszyscy spisali go na straty i potem chowają go w drewnianej skrzynce i palą, bo jest już niepotrzebny. Lub drugi przykład człowieka, który wybrał się do Kisłowodska na wczasy i tam wpada pod tramwaj, ginie. Przecież wygodniej byłoby uważać, że to nie on tak zadecydował, lecz ktoś inny.
Berlioz przez cały czas zastanawiał się nad pochodzeniem nieznajomego, Anglik czy Niemiec, a może Polak?
Nieznajomy (Woland) wyciągnął złotą papierośnicę i poczęstował poetę papierosem, „Naszą marką”. Mówił o kruchości życia, o której to kruchości człowiek dowiaduje się z zaskoczenia. Berlioz odpowiedział, że przecież może zaplanować swój wieczór, chyba że spadnie mu na Bronnej cegła na głowę. Nieznajomy odpowiedział, że cegła mu nie zagraża i zginie inną śmiercią. Zetną mu głowę – określił na żądanie, a zrobi to komsomołka, Rosjanka.
Berlioz uznaje to za mało prawdopodobne, gdyż wieczorem ma przewodniczyć zebraniu. Nie będzie zebrania, ponieważ Annuszka kupiła olej słonecznikowy i już go rozlała. Berlioz nie widzi związku, na stronie naradza się z poetą Iwanem i planują wylegitymować cudzoziemca, w ich mniemaniu szpiega.
Nieznajomy (Woland) jakby słysząc ich przedstawia się, pokazuje wizytówkę. Przybył do Moskwy na konsultacje. Okazał się być profesorem. W zbiorach biblioteki narodowej odnaleziono oryginalne rękopisy Herberta z Aurillac z X wieku, a profesor jest jedynym specjalistą na świecie, w ogóle jest poliglotą i zna wiele języków. Jest chyba Niemcem, tak odpowiada na pytanie o pochodzenie. Jezus istniał jego zdaniem i to nie jest kwestia religii, ale fakt. Kończy rozmowę z nimi, mówiąc o wczesnym ranku wiosennym miesiąca nisan…
2. Poncjusz Piłat
Wczesnym rankiem czternastego dnia wiosennego miesiąca nisan pojawił się na dworze pod kolumnami procurator Judei Poncjusz Piłat. Zastanawiał się, za jakie grzechy dopadła go nieuleczalna choroba hemicrania? Bardzo bolała go głowa i bał się ruszać karkiem. Kiedy wszedł sekretarz, zapytał go o postęp sprawy oskarżonego z Galilei. Sanhedryn, przesłał sprawę do jego decyzji.
Kiedy zobaczył przed sobą oskarżonego, spytał, czy naprawdę namawiał do zburzenia świątyni jerozolimskiej? Kiedy więzień odpowiedział używając określenia „Dobry człowieku”, procurator kazał centurionowi Markowi (Szczurza Śmierć) wyprowadzić go i pouczyć, jak ma się zwracać do Piłata. Więzień został wyprowadzony, uderzony i pouczony, aby zwracał się per „hegemonie” i nie odzywał się w ogóle bez pytań.
Piłat przepytywała więźnia. Miał na imię Jeszua (Jezus) i przezwisko Ha-Nocri, nie pamięta swoich rodziców, ojciec był Syryjczykiem, a pochodzi z północy, z miasta Gamal. Nie ma adresu zamieszkania, jest wędrowcem, Piłat określa to mianem włóczęgostwa. Jeszua potrafi czytać i pisać. Oprócz aramejskiego zna język grecki. Na pytanie o namawianie do zburzenia świątyni odpowiedział, iż chodzi za nim człowiek, który zapisuje wszystko, co on mówi. Niestety, kiedyś widział ów zapis i wszystko tam było poprzekręcane.
Pisarzem tym jest Mateusz Lewita, były poborca podatkowy z Bettagium. Ów poborca nazwał go psem, ale kiedy Jeszua wyjaśnił mu pewne sprawy, tamten porzucił swoje zajęcie, pieniądza na drogę i poszedł z nim na wędrówkę.
W sprawie świątyni więzień mówił, iż runie świątynia starej wiary, a narodzi się nowa. Następnie Jeszua powiedział o strasznym bólu głowy, przez który procurator nie może nawet myśleć i on stał się jego katem. Zaraz jednak ból przejdzie. Piłat wstał, a Jeszua radził mu trochę spaceru i aby wszystkich swych uczuć nie przelewał li tylko na psa, powinien bardziej wierzyć w ludzi. Sekretarz oczekiwał po procuratorze wszystkiego najgorszego.
Piłat kazał rozwiązać pęta więźniowi i przyznać się, że jest wielkim lekarzem. Jeszua nie był lekarzem. Kazał mu przysiąc na własne życie, które wisi na włosku do tego, że nie podburzał ludzi do zburzenia świątyni. Rozmawiali teraz po łacinie. Nie ma na świecie złych ludzi, to jest nauka Jeszui i nie wyczytał tego z żadnych greckich ksiąg.
Marek, Szczurza Śmierć także jest dobrym człowiekiem. Został okaleczony przez Germanów w bitwie, ale gdyby ktoś z nim porozmawiał, na pewno zmieniłby się. Procurator doszedł do wniosku, iż ma do czynienia z wędrownym filozofem i nie zatwierdzi wyroku śmierci. Skaże go na wydalenie z Jerozolimy i uwięzić na Caesarea Stratonica nad Morzem Śródziemnym.
Chciał już podyktować wyrok sekretarzowi, ale ten podał mu kolejne pergaminy z zarzutami obrazy Cezara. Piłat więc zapytał czy w rozmowie z Judą z Kiriatu mówił coś przeciwko Cezarowi? Jeszua był zaproszony do tego człowieka i mówił o władzy. Każda jej odmiana jest gwałtem na społeczeństwie i nadejdą czasy, kiedy żadnej władzy nie będzie. Następnie wpadli ludzie, pojmali Jeszuę w domu Judy i zamknęli do więzienia.
Piłat kazał wyjść strażnikom, chciał pozostać z więźniem sam. Pytał, aby Jeszua potwierdził, czy Marek Szczurza Śmierć, rozbójnicy Dismos i Gestas, mordercy żołnierzy, czy to są dobrzy ludzie? Odpowiedź brzmiała „Tak”.
Kolejne pytania Piłata dotyczyły wiary w boga, Jeszua odpowiedział, że wierzy w jedynego Boga. Nie ma też żony. Procurator nie mógł puścić go, ponieważ sam mógłby zająć jego miejsce. Zatwierdził wyrok śmierci Sanhedrynu i wezwał straże. Te miały Jeszuę zaprowadzić do więzienia i uniemożliwić rozmowy z innymi więźniami. Następnie Piłat spotkał się z Kajfaszem i zobaczył za murami tłum ludzi.
Tego dnia oprócz Jeszui Ha-Nocri na śmierć skazani byli jeszcze Dismos, Gestas i Bar Rabban. Pierwsi dwaj podburzali do buntu przeciwko cesarzowi i podlegali władzy Piłata. Pozostali dwaj podlegali Sanhedrynowi i jednego z nich należało zgodnie ze zwyczajem uwolnić. O to pytała przez arcykapłana. Ten nakazał uwolnienie Bar Rabbana.
Piłat zdziwiony, bowiem Bara Rabban był pospolitym przestępcą, nakazał ponowne zastanowienie się kapłanom. Kajfasz odrzekł jednak, iż decyzja została podjęta a wyrok wydany nieodwołalnie. Piłat miał dziwne uczucie, jakby nie dokończył rozmowy z Jeszuą. Na wyrok kapłanów musiał przystać.
Kiedy byli sami, bez świadków, Piłat żalił się na Kajfasza i jego skargi do Rzymu. Teraz on poskarży się na Kajfasza, który broni Bar Rabbana, przestępcę. Ostrzegał go. Następnie spotkał się z członkami Sanhedrynu i oznajmił im swoją decyzję, pytając, którego z oskarżonych ma uwolnić? Odpowiedzieli to samo, co Kajfasz, Bara Rabbana ma uwolnić. Podobnie zareagował na to samo pytanie tłum zgromadzony na placu. Zażądał śmierci Jeszui. Była godzina dziesiąta.
3. Dowód siódmy
Wszystkim wydawało się, iż to profesor opowiadał. Berlioz zarzucił tej opowieści niezgodność z Ewangelią. Profesor zaprzeczył, aby Ewangelia zawierała prawdziwą historię. Nieznajomy profesor był przy opisanej historii osobiście incognito, ale prosi poetów, aby zachowali to w tajemnicy. Może potwierdzić więc prawdziwość wydarzeń w Jeruszalaim jako naoczny świadek.
Literaci zauważyli obłęd w jego zielonym oku, a w czarne oko po prostu było martwe. Na pytanie, gdzie zamieszka w Moskwie, nieznajomy wskazał dom Prezesa. Ten polecał mu hotel, natomiast Berlioz pobiegł zadzwonić do biura turystycznego, powiadomić o odnalezieniu niemieckiego turysty. Przy wyjściu z parku próbował zatrzymać go jakiś kolejny nieznajomy, wskazując mu drogę. Berlioz wypadł w końcu na ulicę i nieszczęśliwie upadł na torowisko. Nie zdążył się podnieść, kiedy tramwaj przejechał i obciął mu głowę. Ta potoczyła się po kocich łbach drogi.
4. Pogoń
Poeta biegł w stronę gwaru i widział, co się stało. Biegnący obok niego krzyczeli „Annuszka!”. To było imię maszynistki tramwaju. Przypomniał sobie, jak nieznajomy ostrzegał go, mówił o niemożliwości odbycia zebrania z powodu Annuszki, która miała zabić Berlioza. Na wylanym przez nią oleju pośliznął się Berlioz.
Iwan rzucił się w stronę profesora, próbując namówić i innych, aby zatrzymali człowieka, bo jest mordercą. Ten udawał, że nie rozumie, o co chodzi i nie zna też rosyjskiego. Wmieszał się do tego regent, wspólnik profesora. Iwan nie potrafił go złapać i szybko zobaczył ich wraz z kocurem, spasionym jak świnia, wychodzących z parku. Kot szedł na tylnych łapach. Mężczyźni weszli do tramwaju, motornicza odepchnęła kota, który jednak chciał zapłacić za przejazd i ulokował się na tylny zderzak. Iwan Nikołajewicz nie spuszczał ich z oka.
Dopędził do jednego z bloków, następnie udał się pod numer 47. Wpadł do mieszkania, otworzyła mu dziewczynka, dalej pobiegł do łazienki, gdzie zastał rozebraną kobietę, wyzywającą go od wariatów. Wybiegł do kuchni, a kiedy tam nikogo nie zastał, to domyślił się, że profesor musiał być nad rzeką Moskwą. Nie wiadomo dlaczego tak pomyślał, ale pobiegł tam. Rozebrał się i wskoczył do wody, pozostawiając ubranie jakiemuś żebrakowi.
Po wyjściu z wody zastał ubrania żebraka, a swoich nie. Założył to, co było i zdecydował, że profesor musi być w domu Gribojedowa. Przemierzał miasto zakamarkami, a w uszach wciąż grała mu muzyka z poematu „Eugeniusz Oniegin”.
5. Co się zdarzyło w Gribojedowie
Dom, pensjonat Gribojedow to dom artystów, Massolitu, dawniej pisarza Gribojedowa. Spotykali się tam artyści grupowani w różnych sekcjach zainteresowań, sportowych, klubach czy sekcjach. Można tam było załatwić wiele spraw, od wczasów w Jałcie po mieszkanie. Można też było najeść się do syta po przystępnych cenach. W jednej z sal miało się odbyć spotkanie i czekało na Michała Aleksandrowicza tam 12 pisarzy. Z rozmów Poprochina, Bosman, Głuchariowa, Deniskina, Bieskudnikowa, Laurowicza i innych dowiadujemy się szczegółów z życia pisarzy. Jest ich 3111 i każdy chciałby dostać willę od państwa.
Mają jednak tylko 22 wille do przydziału, z czego dwie są w budowie. Jedni drugim zarzucali posiadanie za wielu przywilejów mieszkaniowych. Zniecierpliwienia zaczęli wydzwaniać w poszukiwaniu przewodniczącego Pierielygina. Nie zastali go, więc zadzwonili do Laurowicza. Zdenerwowało ich, iż ten poszedł sobie nad wodę, a oni siedzą i czekają nie wiadomo, jak długo jeszcze. Zbliżało się południe i wielki zaduch nie pozwalał myśleć.
Tymczasem Michał Aleksandrowicz Berlioz, jego ciało, leżało w prosektorium. Policja natomiast przybyła do jego mieszkania zabezpieczać materiały śledcze. Zastanawiali się, czy przyszyć głowę do tułowia i wystawić zwłoki u Gribojedowa, czy po prostu zasłonić je szczelnie tkaniną. Z kolei literacki o północy zeszli do restauracji, aby zjeść kolację. Młodzi bawili się przy dźwiękach muzyki. O północy wyszedł na werandę nieznany przystojny mężczyzna ze szpiczastą bródką. Kiedy padła informacja o śmierci Berlioza, wszyscy chcieli natychmiast wysłać wspólną depeszę.
Do pokoju Berlioza przybył z kostnicy Żełdybin i wezwał do siebie 12 osób zarządu. Wszyscy zobaczyli też jakiś ognik, którym okazał się być Iwan Bezdomny. Był bosy, w rozdartej koszuli z przypiętym obrazkiem świętego. Przywitał się ze znajomymi i zajrzał pod stół, stwierdzając, iż nie ma to tego, kogo szuka. Uznano go za szaleńca. Szukał profesora i to samo kazał robić wszystkim. Wołano lekarza. Zarządca Archibald kazał portierowi wezwać policję i odwieźć chorego do czubków. Zabrano Iwana Nikołajewicza do szpitala.
6. Schizofrenia, zgodnie z zapowiedzią
Przepytywany przez lekarza dyżurnego nie miał ochoty odpowiadać grzecznie na pytania. Twierdził, iż ma 23 lata i szczególnie źle wypowiadał się o Riuchinie, który tam go przywiózł. W końcu Iwan ochłonął nieco i nie miał pojęcia, z jakiego powodu go tam przywieziono, niczego przecież nie zrobił. Kapał się w Moskwie, okradziono go i ubrał się to, co leżało na brzegu. Bardzo mu się śpieszyło do Gribojedowa. Zaczął też mówić o konsultancie, którego chciał złapać.
Opowiedział, jak to wziął świeczkę i obrazek święcony, ponieważ konsultant nie jest kimś zwykłym. Widział samego Piłata. Pielęgniarze i lekarz zdziwili się, ale pozwolili pacjentowi zadzwonić. Dzwonił na policję, niestety na dźwięk nazwiska Bezdomny, nie potraktowano go poważnie. Chciał uciec, nie puszczono go. Próbował wybić szybę głową. Lekarz nakazał separatkę, a na pytanie Riuchina o chorobę Iwana, odpowiedział, że to schizofrenia i alkoholizm.
Riuchin wracał do Moskwy ciężarówką i zastanawiał się nad swoim życiem, był 32-letnim mężczyzną bez przyszłości. To wszystko nie miało sensu, podobnie jak jego praca. Pisał kilka wierszy rocznie i niestety taki już mu będzie los pisany do końca życia. Wizyta w szpitalu wariatów zupełnie go rozstroiła. Wrócił do Gribojedowa i próbował zagłuszyć wyrzuty niespełnionego życia w alkoholu.
Oprac.Rozdziały 1-6Rozdziały 7-15Rozdziały 16-23Rozdziały 24-32Interp./Char.